-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-05-31
2024-05-27
Miałem sobie zrobić przerwę od twórczości Mroza, ale koniec końców jednak niekonsekwentnie nie odmówiłem sobie lektury. No i nie wiem, czy jednak nie warto było przy tej pierwszej decyzji pozostać, bo książka ,,Berdo", delikatnie mówiąc, wielkiego zachwytu nie wzbudziła we mnie.
Nie, żeby sam pomysł był totalnie do kitu. Kto zacznie serię od tej pozycji, może być, i pewnie będzie, mile zaskoczony i nie znajdzie wielu powodów do utyskiwania.
Ale po przeczytaniu któregoś z kolei tomów serii, ja raczej doświadczyłem w wielu momentach zjawiska deja vu i narastającego znużenia. Dużo jest tu elementów wtórnych do kwadratu, przemaglowanych w poprzednich książkach cyklu co najmniej kilkakrotnie. Zabójstwa, symbole, monety, symbole, monety, zabójstwa.
Do tego kolejny, obowiązkowy już chyba w co trzecim kryminale, straumatyzowany policjant, unurzany w odmętach uzależnienia. Forst znajdujący się w szponach nałogu narkotykowego i przepełniony cierpieniami duchowo- moralnymi, nie idzie na odwyk, ale twardo niczym strażnik Teksasu broni uciśnionych.
Autor zmienił tylko Tatry na Bieszczady, Forst rzucił wszystko i tam uciekł, jak stoi w popularnym powiedzonku. Te góry, w ogóle, to jest bardzo dobry zabieg Mroza. Osadzenie akcji w górach może dużo dobrego zrobić, nawet przeciętnie napisanej książce, i powtarzam to do znudzenia. Może dlatego przeczytałem wszystkie (chyba) tomy z serii. Tu mamy nawet bliższe spotkanie Forsta z najprawdziwszym bieszczadzkim misiem, żeby nie było już zbyt monotonnie- tylko na okrągło bandziory i seryjni.
Co było jeszcze fajne i co doceniam, to postać Osicy (o, tego to lubię bez względu na wszystko) i jego dialogi z kompanem.
Ale formuła niestety się wypala, przynajmniej w moim odczuciu.
Miałem sobie zrobić przerwę od twórczości Mroza, ale koniec końców jednak niekonsekwentnie nie odmówiłem sobie lektury. No i nie wiem, czy jednak nie warto było przy tej pierwszej decyzji pozostać, bo książka ,,Berdo", delikatnie mówiąc, wielkiego zachwytu nie wzbudziła we mnie.
Nie, żeby sam pomysł był totalnie do kitu. Kto zacznie serię od tej pozycji, może być, i pewnie...
2024-05-25
Powieść łącząca cechy thrillera z elementami grozy, nieco kryminału i szczyptę obyczajówki jak też markowanych wątków jakby paranormalnych.
Pomysł na fabułę nie był zły, ale z wykonaniem niestety było gorzej. Mamy tu wrzucone do jednego worka wszystko, co się da. Pozszywane na siłę, taki pstrokaty patchwork. Miejscami było tak infantylnie, że aż do bólu. No i dało się zauważyć parę absurdów niemiłosiernych. Dyrdymały- oto, jakie określenie przychodzi mi do głowy.
Styl pisania, dialogi też na kolana nie powalają. Tekst jest miejscami upstrzony wulgaryzmami gęściej, niż znakami interpunkcyjnymi.
Jako ,,zapychacze" treści autorka wykorzystuje fragmenty tekstów licznych polskich i zagranicznych przebojów (playlista wyszczególniona na wstępie), których słucha bohaterka. No, poniekąd jest to pewna odskocznia od zapychaczy zaczerpniętych z Wikipedii, którymi obficie szafują niektórzy literaci.
A o czym pokrótce traktuje ten thrillerek?
Oto jest sobie Ania, młoda kobietka po zawodzie miłosnym. Koniecznie chce wyprowadzić się z warszawskiego mieszkania niewiernego kochasia, co jest ze wszech miar zrozumiałe. Znajduje mega okazyjną (wręcz podejrzanie tanią) ofertę kupna domu w niewielkiej mieścinie, Trzebieży, a raczej na jej odludnych, zalesionych peryferiach. Skwapliwie z tej oferty korzysta, finalizuje zakup i wkrótce tam się wprowadza. Pozornie wydaje się, że znalazła swoje miejsce na ziemi.
Odtąd zaczyna być coraz dziwniej. Mieszkańców Trzebieży charakteryzuje ni to zmowa milczenia, ni to chęć ostrzeżenia, czy wystraszenia nowej mieszkanki. Znikąd pojawia się niejaki Marcel, nie wiadomo, przyjaciel, czy wróg, jego watek jakby się urywa. Pod nowym domem Ani regularnie pojawia się starsza kobieta, zwana Klementyną lub Wilczycą- ni to zjawa, ni czarownica, ni zielarka, ni wariatka. Owa Klementyna nie na żarty niepokoi Annę.
A sam nowy dom bohaterki okazuje się być istną wylęgarnią zbrodni. Niejedna mieszkająca tam młoda kobieta postradała życie w tragicznych okolicznościach.
Bowiem, jak się okazuje, działa tam od ładnych paru lat seryjny morderca, mający zadrę do młodych, samotnych właścicielek tej siedziby. Przy czym modus operandi oprawcy niemal dorasta do możliwości seryjnych zabójców mistrza makabry Chrisa Cartera. Krwawa jatka, rąbanka i rzeźnia w jednym. A co na to policja? Wydaje się z toku rozumowania autorki, że policja na to nic.
Jakby tego było mało, spokój Ani zamącają nieznane typy spod ciemnej gwiazdy, gromadzące się nocami pod jej domem, strasząc kobietę ordynarnym zachowaniem i gromkim skandowaniem gróźb pod jej adresem. Plus pocięte opony auta, plus wypatroszony ptak przed domem, i jeszcze inna żarówka w lampce, którą wkręcił zakradający się do domu złoczyńca- czyli wszystkie ograne w wielu kryminałach triki autorka zaserwowała czytelnikom.
I to na tyle byłoby z sielanki życia w uroczym domku, i z marzeń o ,,wsi spokojnej, wsi wesołej". Ania dostaje ostrzeżenie ,,Będziesz następna". Ale nic, mimo przerażenia, siedzi twardo na miejscu i nie wiadomo, na jaki cud liczy.
Powieść jest napisana w dwóch osiach czasowych- współczesne czasy kontra retrospekcja, z punktu widzenia poprzedniej mieszkanki trzebieżańskiej posiadłości, jednej z tych zamordowanych przez seryjniaka nieszczęśnic, Krystyny (o ile dobrze pamiętam imię).
Akcja urywa się w dramatycznych okolicznościach, autorka daje do zrozumienia, że będzie kontynuacja (czy nawet już takowa powstała), ale raczej się nie skuszę na czytanie dalszego ciągu tej historyjki.
Nic nie skłoniło mnie do polubienia któregokolwiek z bohaterów. Ani rubasznej, mocno wulgarnej Mieci ze sklepu, ani jej głupkowatego męża Janusza. Kostek, ex boyfriend Anny, to bon vivant, kobieciarz i osobnik liczący wyłącznie na wsparcie finansowe partnerki. Marcel, bardzo dwuznaczna postać, zdaje się mieć to i owo do ukrycia przed światem. Nawet do postaci Ani, której należałoby z zasady kibicować, nie mogłem się przekonać.
Z plusów w zasadzie zauważyłem jeden- nie było nudno, czasem uśmiechałem się do siebie przy fragmentach, których autorka zapewne nie wymyśliła ,,do śmiechu", a raczej do stworzenia dramatyzmu. No przepraszam, ale nie mogłem nic poradzić, że opisane tam absurdy wywołały ,,głupawkę" i chichot. Ale dobre i to, śmiech to zdrowie.
Powieść łącząca cechy thrillera z elementami grozy, nieco kryminału i szczyptę obyczajówki jak też markowanych wątków jakby paranormalnych.
Pomysł na fabułę nie był zły, ale z wykonaniem niestety było gorzej. Mamy tu wrzucone do jednego worka wszystko, co się da. Pozszywane na siłę, taki pstrokaty patchwork. Miejscami było tak infantylnie, że aż do bólu. No i dało się...
2024-05-21
Lubię sobie wrócić od czasu do czasu do czytania ,,Sagi". ,,Ostatni rycerz" to jednak jeden ze słabszych tomów serii, tchnący smutkiem, beznadzieją i pełen tragicznych, ponurych wydarzeń.
Tristan Paladin z rodu Ludzi Lodu objął rodzinny zamek Gabrielhus, a także pełni służbę na dworze duńskiego króla Christiana V.
Niestety, jest to zgorzkniały i nieszczęśliwy człowiek. Odczuwa bolesne skutki i zdrowotne konsekwencje podłej zemsty, jaką na Ludziach Lodu dokonała Gudrun Svartskogen. Oszalała z nienawiści kobieta z premedytacją uwiodła naiwnego młodzieńca, zarażając go przy tym chorobami wenerycznymi, których sama nabawiła się, wiodąc żywot dziewki ulicznej.
Od tej pory Tristan nie może być w pełni mężczyzną, nie własnej założył rodziny, a wieść o jego impotencji rozniosła się w dworskim środowisku.
Jest też wątek nieuleczalnie chorej księżnej Hildegardy, zdradzanej i poniżanej przez aroganckiego męża. Tristan robi, co może, aby pomóc księżnej, i rozjaśnić nieco jej życie. Nawiązuje z Hildegardą przyjaźń, broni jej przed złymi językami niegodziwych dworzan, a także usiłuje leczyć, za pomocą odwiecznych specyfików Ludzi Lodu, przygotowywanych przez wybitnych uzdrowicieli z tej rodziny.
Autorka przy tym wnikliwie opisuje panującą na dworze atmosferę małżeńskich zdrad, zgnilizny moralnej, wykorzystywania nieletnich przez możnowładców, wysoko postawionych w arystokratycznej hierarchii.
Pociągnięta jest też dalej historia Ulvhedina, dzikiego, nieokiełznanego mordercy z gór, którego krewniacy, szczególnie wybrani, obdarzeni dobrymi mocami Dominik, Villemo i Niklas nauczyli miłości i nawrócili na drogę cnoty. Odtąd Ulvhedin stał się przykładnym obywatelem, oddanym i troskliwym mężem i ojcem. Tylko czy wymiar sprawiedliwości będzie łatwo przekonać do tej zmiany? Czy łatka bezwzględnego zabójcy przylgnęła do Ulvhedina na zawsze?
Kim właściwie jest Ulvhedin? Czy pochodzi z jakiejś nieznanej do tej pory linii rodu?
W tym tomie ta zagadka zostanie rozwiązana.
Do tego dochodzi sprawa zamordowanych w stolicy kobiet lekkich obyczajów, których obrażenia świadczą o działaniu jakiejś... nadludzkiej siły?
Jakby tego było mało, bohaterowie natrafiają na ślad spisku tajemniczego bractwa przeciwko majestatowi królewskiemu. Zaś za spiskowcami stoją potężne, śmiertelnie niebezpieczne moce, z którymi poradzić może sobie tylko osoba sama dysponująca paranormalnymi umiejętnościami.
Czytanie tego tomu nieco mnie wymęczyło, ale po pierwsze, wyjaśniona została nurtująca mnie zagadka, a po drugie, autorka położyła pewne podwaliny pod tomy z końcówki serii.
Lubię sobie wrócić od czasu do czasu do czytania ,,Sagi". ,,Ostatni rycerz" to jednak jeden ze słabszych tomów serii, tchnący smutkiem, beznadzieją i pełen tragicznych, ponurych wydarzeń.
Tristan Paladin z rodu Ludzi Lodu objął rodzinny zamek Gabrielhus, a także pełni służbę na dworze duńskiego króla Christiana V.
Niestety, jest to zgorzkniały i nieszczęśliwy człowiek....
2024-05-17
Agatka, warszawianka, młoda pracownica korporacji, szlifuje formę na urlopie w Bieszczadach. Jej marzeniem jest udział w Biegu Biesa.
Podczas samotnej przebieżki, ambitnie zaplanowanej, bo obliczonej na 30 km, zostaje napadnięta przez złoczyńcę. Udaje jej się zbiec, ale spada ze szczytu i ulega poważnej kontuzji.
Z opresji wybawia ją nieznajomy mężczyzna, zabiera do swojej chaty, troskliwie dogląda, opatruje i karmi ranną kobietę.
Zniknięcie pensjonariuszki niepokoi gospodynię schroniska- Annę, i jej partnera- policjanta, właściwie już jedną nogą na emeryturze- Jana. Ten wraz z ratownikami górskimi organizuje poszukiwania zaginionej.
Tymczasem Agata, pod nieobecność swojego tajemniczego opiekuna, robi rekonesans po jego domu. Dzięki temu poznaje tożsamość swojego wybawiciela- to znany i poczytny pisarz kryminałów- Piotr Wencel. Odludek, samotnik, preferujący swoją samotnię w górach, niż blichtr salonów.
Właściwie to Agata o nim słyszała wcześniej- jest ulubionym autorem jej matki, sama kupowała w prezencie dla mamy jego krwawe opowieści kryminalne.
To, co znajduje w jego laptopie, przeraża ją nie na żarty. Kobieta zastanawia się, czy niepokojąca treść zapisków autora, to aby na pewno tylko fikcja literacka? A twórca opisujący podobną makabrę to człowiek o zdrowych zmysłach?
Pytań jest coraz więcej.
Czy jej zbawca to sojusznik, czy przeciwnie- drapieżnik w ludzkiej skórze, a jego kryjówka to śmiertelna pułapka?
Dlaczego Piotr, podczas spotkania i rozmowy z Janem i ratownikami GOPR, słowem nie wspomina, że przebywa u niego poturbowana Agata? Choć doskonale jest poinformowany o szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej?
W jakim celu zaciera ślady w miejscu upadku kobiety?
Czy to on jest bestią, napadającą ludzi w górach? Może istnieje inny krzywdziciel, pałający złymi zamiarami osobnik?
Czy za tragicznym wypadkiem rodziny pisarza kryje się jakieś drugie dno? Skąd tyle niepokojących spekulacji prasowych na temat Wencla? A może są one tylko rozdmuchane przez żądne sensacji portale, lub innych pisarzy, zazdrosnych o sukcesy wydawnicze Piotra?
Kim jest młody mężczyzna, pokazujący się nocami w oknach okolicznych domów? Dlaczego tak obawia się go Anna?
Bieszczadzka zima pokazuje swój ,,pazur", poszukiwania utrudnia wichura i śnieżyce.
A tymczasem w okolicy znika kolejna turystka...
Co mi się podobało w powieści? Na pewno klimat. Te magiczne Bieszczady, walka człowieka z naturą, ciepło domowe pensjonatu Anny, atmosfera zagrożenia w Wilczej Chacie Piotra, intryga, tajemnica... to robiło wrażenie. Są momenty, w których robi się naprawdę mrocznie, ponuro i złowieszczo.
A ja kocham wprost kryminały z akcją osadzona w górach.
Akcja nakręca się ze średnim tempem, dużo jest rozkminiań na temat prognoz pogody, monologów głównej bohaterki, jej wspomnień z dzieciństwa. Ale spokojnie, czytanie nie dłużyło się przez to jakoś ponad miarę.
W zasadzie nie rozczarował mnie autor już po raz trzeci, po prześwietnej ,,Osadzie" i ,,Ucichły ptaki (...)", to kolejna historia, która niesamowicie mnie wciągnęła.
Natomiast minusem jest to, że jakiś złośliwy ,,chochlik" wysypał z worka tyle błędów, literówek, braków spacji, zdań z uciętymi fragmentami, że miejscami dosłownie co kilka stron się na coś takiego natykałem. A korekta sobie błogo zaspała. I w takiej oto najeżonej błędami formie książka trafiła do rąk czytelników.
Niemniej jednak za całokształt daję ,,siódemkę" i na pewno sięgnę po kolejne pozycje pana Śmielaka.
Agatka, warszawianka, młoda pracownica korporacji, szlifuje formę na urlopie w Bieszczadach. Jej marzeniem jest udział w Biegu Biesa.
Podczas samotnej przebieżki, ambitnie zaplanowanej, bo obliczonej na 30 km, zostaje napadnięta przez złoczyńcę. Udaje jej się zbiec, ale spada ze szczytu i ulega poważnej kontuzji.
Z opresji wybawia ją nieznajomy mężczyzna, zabiera do...
2024-05-04
Genialna klasyka angielskiego humoru, w świetnym tłumaczeniu, które oddaje ducha tamtych czasów.
Książka jest napisana dostojnym, niedzisiejszym językiem- dla mnie czytanie takich powieści to czysta przyjemność.
Trzech dżentelmenów- hipochondryków: narrator, George i Harris, postanawiają wyruszyć w rejs łódką, wodami Tamizy.
Towarzyszy im niesforny pies, foksterier Montmorency.
Podróż nie zawsze przebiega z oczekiwaniami przyjaciół, zdarzają się wzajemne scysje, pretensje, niewygody. Ale mimo to przebija pogoda ducha i ciekawość świata.
W książce dużo jest opisów okolicy, anegdotek historycznych związanych z miejscami, do których docierają bohaterowie.
Sporo tu można znaleźć komicznych sytuacji i wspomnień. Młodzieniec podejmujący naukę gry na kobzie i zastraszający swoimi nieudolnymi próbami sąsiedztwo, starcie pieska Montmorencego z bulgoczącym czajnikiem, dialogi iskrzące od dowcipu. Wszystko to nawet po tylu latach od napisania książki, wzbudzało mój uśmiech.
Niektóre riposty i spostrzeżenia po dziś dzień zachowały swój ,,pazur".
Czy wodna podróż usatysfakcjonowała trzech panów i ich czworonoga? Oddaję głos Harrisowi:
,,Odbyliśmy miłą podróż, za co składam gorące podziękowania staruszce Tamizie. Uważam wszelako, że nasz powrót był ze wszech miar słuszny. Wypijmy za trzech panów przy stole.
A Montmorency stanął na tylnych łapach przy oknie, wyjrzał w noc i szczeknął krótko, na dowód swej aprobaty".
Czyli wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Genialna klasyka angielskiego humoru, w świetnym tłumaczeniu, które oddaje ducha tamtych czasów.
Książka jest napisana dostojnym, niedzisiejszym językiem- dla mnie czytanie takich powieści to czysta przyjemność.
Trzech dżentelmenów- hipochondryków: narrator, George i Harris, postanawiają wyruszyć w rejs łódką, wodami Tamizy.
Towarzyszy im niesforny pies, foksterier...
Świetna powieść, jak zresztą każda, która wyszła spod pióra Daphne du Maurieur.
Akcja została osadzona w siedemnastowiecznej Anglii (konkretnie Kornwalii), targanej krwawą wojną domową między rojalistami a parlamentarzystami, zbuntowanymi przeciwko monarchom z dynastii Stuartów. Opisane są też pierwsze lata po wprowadzeniu w kraju republiki, pod panowaniem Lorda Protektora, Olivera, Cromwella, będącego de facto dyktatorem, rządzącym twardą ręką, także w kwestii obyczajowości obywateli.
W tych oto niełatwych czasach przyszło żyć pannie Honore Harris, młodej, uroczej i charakternej osóbce z wyższych sfer, która w żaden sposób nie wpisywała się w konwenanse swojej epoki.
Bez reszty zakochana w aroganckim i pewnym siebie dowódcy Richardzie Grenvillu, odrzuca kandydata na męża wytypowanego przez rodzinę, niemal wymusza na bliskich zgodę na ślub z Grenvillem. Dziewczyna, wobec niezwykłego uroku osobistego wybranka, przymyka oko na fakt, że to swawolny utracjusz, no i w poczet dżentelmenów zaliczyć go nijak nie sposób.
Niestety, do upragnionego mariażu nie dochodzi-podczas polowania z sokołami dziewczyna ulega nieszczęśliwemu wypadkowi, na skutek którego dożywotnio traci władzę w nogach. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że w obliczu kalectwa dziewczyna załamie się i uzna swoje życie za skończone. Honore poświęca się studiom, nauce języków klasycznych. Wkrótce nawet staje się swego rodzaju rodzinną wyrocznią, cenioną za bystry umysł i światłe porady, do której bliscy zwracają się z wszelkimi problemami.
Z kolei jej ukochany Richard wyjeżdża, poświęca się żołnierskiemu rzemiosłu, żeni się nieszczęśliwie z niekochaną kobietą dla majątku.
Richard i Honore nigdy jednak o sobie nie zapomnieli. Po latach dochodzi do ich ponownego spotkania.
Dużo miejsca poświęciła autorka opisom skomplikowanych relacji rodzinnych familii Harrisów i osób z nią skoligaconych, ich wzajemne sympatie i antagonizmy, zazdrości, niesnaski, ale i niesienie sobie wzajemnej pomocy w obliczu zawieruchy wojennej, strat, regularnych konfiskat na rzecz wojska. Jest także wątek pewnej skrzętnie skrywanej tajemnicy rodzinnej- jednak autorka nie zostawiłaby swojego dzieła bez elementów tego szczególnego dreszczyku, rodem z gotyckiego thrillera.
Jednakże lwią część fabuły zajmują opisy wydarzeń historycznych, całej machiny wojennej, sytuacji na polu walki i roszad wojsk, opracowywania taktyk, a także pięknie opisane sceny marynistyczne.
W powieści przedstawiona jest bardzo bogata galeria postaci, wymaga to uwagi, aby nie pogubić się, kto jest kim i jakie są powiązania między poszczególnymi osobami.
Niektóre z nich budzą sympatię, inne odrazę, jest też wielu bohaterów niejednoznacznych, w których odwaga wymieszała się z potworną arogancją, a oddanie z okrucieństwem.
Jest to kolejna pozycja, w której pisarka udowadnia, że jest mistrzynią budowania klimatu, który działa na wyobraźnię i emocje czytelnika. Całość napisana bardzo plastycznie, wyraziście, czyta się o tych wydarzeniach z odczuciem, jakby się w nich uczestniczyło.
Polecam nie tylko miłośnikom historii.
Świetna powieść, jak zresztą każda, która wyszła spod pióra Daphne du Maurieur.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkcja została osadzona w siedemnastowiecznej Anglii (konkretnie Kornwalii), targanej krwawą wojną domową między rojalistami a parlamentarzystami, zbuntowanymi przeciwko monarchom z dynastii Stuartów. Opisane są też pierwsze lata po wprowadzeniu w kraju republiki, pod panowaniem Lorda...