Pisarka francuska; studiowała filozofię, etnologię i historię; mieszka w Paryżu. Debiutowałam w 2000r. powieścią Je marche sous un ciel de traîne, w 2010r. otrzymała Prix Medicis, w 2012r. została laureatką Prix Landernau.
Zdrowy i młody chłopak ulega wypadkowi i znajduje się w stanie śmierci mózgowej. A wydawać się mogło, że całe życie przed nim.
Dla rodziców śmierć dziecka, to najtrudniejsze doświadczenie. Autorka pokazuje ich wewnętrzne i zewnętrzne emocje.
Stają przed trudną decyzją czy zdrowe narządy syna przekazać innym chorym potrzebującym.
Przed „Reperacją” Maylis de Kerangal znana była mi wyłącznie z tego, jak szarmancko=szowinistycznie potraktował ją inny autor - niech pozostanie anonimowy - w swoim własnym fragmencie tekstu, skupionym niezdrowo na „szeroko rozstawionych oczach, znaku ludzi wybitnych” pisarki. Zeźlona takim traktowaniem, postanowiłam przyjść z odsieczą, sięgając po produkcję piśmienniczą JEJ autorstwa. Oto co odnalazłam w tej książce z gatunku „medical fiction”, nawiązującej tytułem do cytatu z „Płatonowa” Czechowa [sicK]:
„ — Mikołaju, co robić?
— Grzebać umarłych i reperować żywych”.
Wprawdzie brakuje mi wiedzy, by ocenić, czy wszystkie informacje techniczne i medyczne są prawdziwe, za to z łatwością przychodzi dostrzeżenie imponującego pisarskiego (uwaga, nomenklatura rapowa) „flow” de Kerangal, jej płynnych skojarzeń oraz odniesień do kultury wysokiej oraz pop (dopiero stąd dowiedziałam się o znajdującym się w Hawrze przykładzie architektury O. Niemeyera, Wulkanie/kubku jogurtu). Mimo powagi przedstawionej sytuacji – dawstwo i przeszczep organów – nie ma w niej melodramatu. Choć też nie jest to zimna relacja, a bardziej uwodząca poetyzacja rzeczywistości. Autorka umiejętnie ukazuje, jak ludzie w obliczu tragedii są w stanie wyrzec się własnych przekonań, tych które nieodmiennie wcześniej im towarzyszyły, aby tylko nie dopuścić do siebie myśli o nieuniknionym, chcąc czarować realia. Nie da się jednak pozbyć wrażenia, że przy szkicowaniu portretów poszczególnych rozgrywających, rozwleka wątki, a niektóre zbyt prędko opuszcza. Stanowiąca punkt kulminacyjny operacja pobrania i wszczepienia serca najbardziej chyba trzyma w napięciu, chwyta za… !
Maylis broni się sprawnością słowa, nie nadgania logiką. Mimo to nie będę spieszyć z sięgnięciem po jej opierającą się na tej samej formule powieść o budowie mostu. „Engineer fiction”?