Choć z wyglądu była tak prosta, w jej duszy kryły się gwiazdy. Tańczyły w niej całe galaktyki i nie wyobrażałem sobie nic piękniejszego niż ...
Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Corrado Debiasi
1
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Mieszka we włoskim regionie Trydentu. Kompulsywny czytelnik, pasjonat jogi i kultury Wschodu. Od dziecka praktykuje medytację. Kocha zwierzęta i długie wędrówki po bezdrożach.
6,3/10średnia ocena książek autora
216 przeczytało książki autora
247 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Jeżeli chcesz mieć dobrą przeszłość, zacznij od teraz. Jeżeli chcesz mieć dobrą przyszłość, zacznij od teraz. Jeżeli chcesz mieć dobrą teraź...
Jeżeli chcesz mieć dobrą przeszłość, zacznij od teraz. Jeżeli chcesz mieć dobrą przyszłość, zacznij od teraz. Jeżeli chcesz mieć dobrą teraźniejszość, teraz jest czas, by nad nią popracować.
1 osoba to lubi-Zobacz. Przyswajamy zdrową żywność, która dostarcza nam dobrej energii i poprawia nasze zdrowie. To samo powinno się dziać, gdy mówimy o so...
-Zobacz. Przyswajamy zdrową żywność, która dostarcza nam dobrej energii i poprawia nasze zdrowie. To samo powinno się dziać, gdy mówimy o sobie: powinniśmy używać słów, które dodają nam siły, odwagi, pewnis i siebie i miłości. Czego większość ludzi nie robi.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Mnich, który kochał koty Corrado Debiasi
6,3
“Mnich, który kochał koty” opowiada historię mężczyzny, który znalazł się w nieciekawym momencie swojego życia – spotykamy go tuż po tym, jak stracił pracę i rozstał się z partnerką. I jednocześnie był to dla niego moment, kiedy postanowił rzucić wszystko i pojechać… nie, nie w Bieszczady. Postanowił pojechać do Indii, żeby odzyskać duchową równowagę.
Na miejscu, wśród tłocznych uliczek i barwnej indyjskiej kultury, los kieruje go do aśramy i stawia na jego drodze mistrza Tatandźi – mnicha, który kochał koty. Nasz bohater stara się czerpać garściami ze wspólnie spędzonego czasu, a mistrz wysyła go na spotkania z kilkoma osobami – na pierwszy rzut oka niepozornymi ludźmi, których celem jest jednak pokazanie mężczyźnie pewnych prawd i wpojenie mu swoistych zasad, które mają pomóc mu w duchowym i zarazem życiowym rozwoju.
Strasznie cieszyłam się na tę książkę i.. niestety, moje oczekiwania nie zostały spełnione – uważam, że jest to zmarnowany potencjał. Liczyłam na bardziej rozbudowaną historię, pewnego rodzaju powieść, która gdzieś między wierszami, w subtelny sposób przekaże czytelnikowi pewne prawdy, zmuszając do zastanowienia się nad życiem. Zamiast tego, każda strona wręcz emanuje bardzo dosadnymi sentencjami, brzmiącymi żywcem jakby zostały wyjęte z jakiejś pozycji motywacyjnej. Dodatkowo czuję, że wątek romantyczny był zupełnie tej historii niepotrzebny.
Koniec końców, jeśli liczycie na barwną opowieść o poszukiwaniu siebie z Indiami w tle, to nie znajdziecie jej w tej książce. Natomiast jeżeli szukacie czegoś, co pomoże Wam choć trochę zmienić swoje życie, rozwinąć i pokazać nieco inne podejście do kształtowania swojej przyszłości (i zarazem przeszłości!) to uważam, że ten tytuł może przypaść Wam do gustu.
Mnich, który kochał koty Corrado Debiasi
6,3
Nie wiem, jak czuć się po przeczytaniu tej książki. Zacznijmy od tego, że napisał ją biały mężczyzna, który wyrusza do Indii, aby doznać jakiegoś olśnienia. Nie jestem pewna czy dla mnie takie pierwsze spotkanie z tą kulturą jest odpowiednie. Nie chcę oceniać całego tego nurtu nauk pod pryzmatem osoby, która może to wszystko nad wyraz romantyzować.
Nie tego się spodziewałam. Nie wyglądało jak prawdziwa podróż człowieka, tylko jak czyjeś własne przemyślenia, do których na siłę wciśnięto fabułę. Moim zdaniem jest tu zbędna, ponieważ niczego nie wnosi do książki. Jest monotonna, bohater codziennie robi to samo: budzi się, wychodzi na spotkanie, wraca do domu i tak w kółko. Dialogi również nie brzmiały naturalnie, był to potok słów mistrzów oraz naiwne pytania bohatera. Jego również trudno było polubić. Nie podoba mi się, jak został ukazany jako ktoś wyjątkowy, zesłany z nieba, jednocześnie nie wnosząc niczego do rozmowy poza pytaniami w stylu: nie rozumiem, możesz wyjaśnić? Ponownie, po co ta fabuła? Co to za duchowa podróż, jeśli każde ze spotkań było wcześniej umówione, a bohater był na nie prowadzone za rączkę?
Co do wartości przekazanych w książce, dla mnie nie było to nic nowego. Z większością się zgadzam i sama tak żyje, może nie aż tak ekstremalnie jak napisano w książce. Godzenie się z przeszłością, życie w teraźniejszości, umiejętność wyciszenia się i radowanie chwilą. W dzisiejszych czasach jest to coś ważnego, zwłaszcza w naszych zwariowanych czasach.
Jednak niektóre kwestie śmierdziały mi delikatnie toksyczną pozytywnością wyjętą z instagramowych postów. Po pierwsze, wypieranie negatywnych emocji i zastępowanie je tymi dobrymi. Brzmi prosto, ale wcale takie nie jest i może narobić wielu problemów. Do tego uznanie, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Bardzo tego nie lubię, ponieważ szukanie powodu może czasem doprowadzić do białej gorączki. Czasami rzeczy po prostu się dzieją, nie warto nadawać im jakiegoś głębszego sensu. Zwłaszcza, gdy jest to tragedia.
Cały ten romans jest dla mnie jak wyssany z palca. Niesamowicie piękna, ale z pewnością nie realistyczna i strasznie niepotrzebna. Ostatni rozdział o miłości również mi się nie podobał. Miłość nie jako zmienianie się na lepsze, ale całkowita akceptacja drugiej osoby. Byłoby pięknie gdyby dwie osoby były tak uduchowione jak nasza książkowa para, ale rzeczywistość nie jest tak cudowna.
Czy warto ją czytać? Nie wydaje mi się. Nawet dla samej przyjemności czytania. Nie poleciłabym jej zwłaszcza osobie, która nie potrafi oddzielić dobrych rad od toksyczności.