Pochodzi z polsko-niemieckiej rodziny. Studiowała nauki polityczne na Ludwig-Maximilians Universitaet w Monachium, ukończyła również Deutsche Journalisten Schule (szkołę Dziennikarstwa przy wydawnictwie Sueddeutsche Zeitung). Pracowała w bawarskiej rozgłośni radiowej. Pod pseudonimem Angelika Blume pisała do "Sueddeutsche Zeitung". Dzisiaj całkowicie poświeciła się pisaniu książek i wychowywaniu córek.O swoich książkach mówi, że łączą spojrzenie Polki i perspektywę wyzwolonej Europejki. Mieszka w Monachium i w Warszawie.http://korneliastepan.pl/
Przeczytałam tę książkę trochę z musu, bo znalazła się na liście lektur w konkursie, którego jestem organizatorką w mojej szkole. I mam wątpliwość, czy zainteresuje licealistów. Obawiam się, że nie.
Co prawda autorka prezentuje portret nieprzeciętnej kobiety, żony wielkiego astronoma Jana Heweliusza, która wiedzą i poglądami wyprzedziła swoją epokę, ale robi to w sposób nie zawsze udany. Bohaterka jest jednocześnie narratorką i jej przemyślenia na temat świata są niezwykle nużące. W dodatku czasami mówi ona językiem, który nie pasuje do kupieckiej córki z XVII- wieku. Zwroty w rodzaju: "Nie miałam czasu na takie zawracanie głowy", czy "Do diabła z nim" są chyba zbyt nowoczesne jak na czasy, w których toczy się akcja. I jeszcze szalenie irytujący wątek romansowy- nieco kiczowaty, ale do zaakceptowania.
Największą zaletą powieści jest barwnie odmalowany obraz życia w XVII- wiecznym Gdańsku, poglądy na temat roli kobiet w społeczeństwie i zapis dysput naukowych toczonych w obserwatorium Heweliusza. Polecam miłośnikom Gdańska.
Dotarłam do połowy książki, zastanawiając się cały czas, czy tylko mnie się tak wydaje, czy naprawdę jest to tragicznie napisany tekst.... Z poniższych opinii wynika, że to nie tylko moje zdanie. Stylizowany archaizmami język sprawia wrażenie sztucznego, mnóstwo w nim powtórzeń ("Dobry Boże" na co drugiej stronie, momentami co drugi akapit),główna bohaterka co rusz zalewa się łzami, roni łzy, wybucha szlochem, powstrzymuje się od płaczu lub wypłakuje oczy, dosłownie płacz, smutek i żal wprost wychodzi
z kart książki. Postaciom brak charakteru, żadna nie została przedstawiona wnikliwie, w tle przewijają się wydarzenia historyczne, nieudolnie wplecione w całość. Trudno to nawet nazwać romansem historycznym - w takich na pierwszym planie jest miłość, trochę erotyki, pasja - tutaj wiecznie podróżujący między posiadłościami dworzanie i narzekająca na wszystko Marysieńka. Opowieść niestety nużąca, absolutnie nie wciąga.