MARIANNE CRONIN urodziła się w 1990 roku, dorastała w Warwickshire w Wielkiej Brytanii. Studiowała anglistykę i kreatywne pisanie na uniwersytecie w Lancaster, a następnie uzyskała doktorat w dziedzinie lingwistyki stosowanej na uniwersytecie w Birmingham. Obecnie większość czasu poświęca na pisanie, przy którym towarzyszy jej śpiący pod biurkiem adoptowany kot. Kiedy nie pisze, uczestniczy w improwizowanych przedstawieniach w West Midlands. "Sto lat Lenni i Margot" to jej debiut powieściowy. W jednej z największych wytwórni filmowych Hollywood powstaje ekranizacja książki.
,,Sto lat Lenni i Margot " to wzruszająca historia początku i końca nie tylko przyjaźni ale i życia.
Lenni ma 17 lat i umiera na raka , Margot ma chore serce i przez przypadek spotyka na swojej drodze dziewczynę ,która młodego wieku ma starą i dojrzałą duszę . Zaprzyjaźniają się i tworzą projekt plastyczny , jeden obrazek na jeden rok ich wspólnego 100 letniego życia .
W tej niesamowitej historii poznajemy ich losy choć wiadomo,że histori Margot jest więcej to i tak mnie trochę bolało,że słabo poznaliśmy Lenni .
Obie mimo różnicy wiele przeszły ,obie odsunęły kogoś kogo bardzo kochają i obie oddają nam tyle bólu i samotności ,że serce pęka.
Myślę ,że ta przyjaźń była potrzebna im obu .
Jednak pożegnanie z Lenni nawet pisząc do teraz wyciska mi łzy.
Ta cudowna ciekawa świata ale i bardzo mądra dziewczynka na pierwszym miejscu zawsze stawia innych.
Fragment gdzie wyjaśnia dlaczego nie odwiedza jej ojciec musiałam czytać z przerwami, bo był dla mnie za ciężki emocjonalnie .
I możemy przeklinać los jednak nie tajemnicą jest ,że histori pokroju naszych bohaterek jest wiele w realnym świecie.
Choć książka sama w sobie nie do końca mnie wciągnęła ,bo nie wszystkie historie Margot mnie ciekawiły ,a i jak wspomniałam samej Lenni było mi za mało.
To jednak całą tą historia z pewnością poruszy nie jedno serce.
Lenni umiera. Ma siedemnaście lat znajduje się na odzziale dla nieuleczalnie chorych. Jest rozżalona i zbuntowana. Zadaje trudne pytania duchownemu i kłoci się z pielęgniarkami, które już nacjchętniej składałyby jej bliskim kondolencje. Lenni jednak nie poddaje się, bo ma dużo do zrobienia.
Kiedy spotyka Margot Macrae, osiemdziesięciotrzyletnią pacjentkę, która oferuje jej przyjaźń, życie Lenni nabiera intensywności. Margot i Lenni nawzajem poznają swoje historie, jedną na każdy rok. Lenni jes spisuje, a Margot maluje. Razem jest ich sto, bo tyle wspólnie mają lat. Powstają opowieści o miłości i stracie, o odwadze, niezrozumieniu i pojednaniu, o czułości i radości – opowieści, które prowadzą Lenni i Margot do kresu ich dni.
Nie do końca polubiłam Lenni. Jej zachowanie wskazywałoby bardziej na dwunastolatkę niż siedemnastolatkę. Było mi jej okropnie żal, bo była tak młoda, niewiele przeżyła, a już musiała pogodzić się z tym, że zaraz umrze.Nawet nie chcę sobie wyobrażac co można w takiej sytuacji czuć. Niemniej jednak jej zachowanie trochę mnie irytowało, bo było zbyt dziecinne. Z kolei bardzo polubiłam Margot i jej opowieści śledziłam z zapartym tchem. Często mnie zaskakiwały i wzruszały. Z czasem zaczęłam czuć trochę sympatii so Lenni, ale chyba tylko ze względu na to, że to właśnie Margot tak bardzo ją polubiła. Samą powieść przeczytałam dość szybko i poza opowieściami Margot niewiele mnie w niej zaciekawiło. Niemniej jednak pokazała mi ona, że warto żyć pełnią życia, bo nigdy nie wiadomo ile nam go pozostało.