Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lato... niezmiennie kojarzy mi się z beztroską, tworzeniem niezapomnianych wspomnień i upalnymi dniami pełnymi słońca. Z zapachem słonej wody na skórze, dotykiem rozgrzanego piasku... Takie same wspomnienia mają bohaterowie powieści Annabel Monaghan, "Latem, o tej samej porze". To urocza, pełna ciepła historia o pierwszej miłości i drugiej szansie, która z pewnością skradnie serca wszystkich miłośników romansów.

Annabel Monaghan włożyła dużo pracy, by ukazać nam to, jak pierwsza miłość odmieniła życie Sam i Wyatta. Autorka nie skupiła się wyłącznie na uczuciu, ale również na tym, jak stopniowo pojawiało się ono w sercach bohaterów, którzy wspólnie dorastali, odkrywali świat i zakochiwali się bez pamięci. Niestety, rzeczywistość często wkrada się w najpiękniejsze chwile, które powinny być symbolem wolności. Pierwsza miłość przypomina lato, które nieuchronnie dobiega końca, zmuszając bohaterów do konfrontacji z codziennością. Mimo to, ich miłość była niezwykle intensywna, jakby czas stanął w miejscu, a świat kręcił się wokół nich...

"Latem, o tej samej porze" to powieść, która udowadnia, że prawdziwej miłości nic nie stanie na drodze. Zauroczyła mnie od pierwszych stron i powiedzenie, nomen omen często błędnie używane, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie zawsze jest prawdziwe. Przepięknie ukazany motyw drugiej szansy, pierwsza szalona miłość oraz vibe jak z "Pamiętnika" Sparksa - dokładnie takich romansów potrzebuję! Choć relacja Sam i Wyatta może wydawać się toksyczna, to nieustannie powracała do mnie myśl: "a która pierwsza miłość jest idealnie doskonała?"... To właśnie szaleństwo, namiętność i brak odpowiedzialności sprawiają, że jest ona mityczna i wspominana z nostalgią.

Narracja prowadzona jest z perspektywy zarówno Sam, jak i Wyatta, co pozwala czytelnikom zrozumieć obie strony tej historii. Każde z nich wzbogaca opowieść o swoje odczucia, dając pełny obraz sytuacji. Mimo że fabuła jest momentami przewidywalna, nie mogłam się oderwać od lektury, ciekawa, jak potoczą się ich losy. Bohaterowie to prawdziwa mieszanka wybuchowa! Wyatt to typ "golden retriever boy", a Sam to zagubiona kobieta, która z trudem radzi sobie z rozczarowaniem i rozgoryczeniem. Pozornie nie powinni na siebie nawet spojrzeć w dorosłym życiu, ale jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje. Postacie drugoplanowe dodają powieści humoru i żywiołowości. Babcia Sam jest moją ulubienicą, a jej sztywny narzeczony lekarz sprawiał, że często przewracałam oczami. Rodzinna atmosfera w domu dziewczyny przynosiła mi spokój, a jednocześnie bawiła do łez.

To, co najbardziej urzekło mnie w "Latem o tej samej porze", to sposób, w jaki Monaghan opisuje uczucia i emocje bohaterów. Czuć tu autentyczność, która sprawiła, że zaangażowałam się w ich historię od pierwszej strony. Autorka z finezją opisuje zarówno radosne, jak i bolesne momenty, co sprawia, że książka jest pełna życia i prawdziwych emocji. "Latem, o tej samej porze" to idealna powieść na wakacje, z ciekawie poprowadzoną fabułą i doskonale wykreowanymi bohaterami. O sile uczucia, błędnych decyzjach i dorastaniu - czy istnieje lepsza książka na lato? Annabel Monaghan stworzyła historię pełną emocji i świetnych dialogów, od której nie można się oderwać. Gorąco zachęcam do przeczytania tej przepięknej opowieści o miłości, która potrafi przetrwać najtrudniejsze próby.

Lato... niezmiennie kojarzy mi się z beztroską, tworzeniem niezapomnianych wspomnień i upalnymi dniami pełnymi słońca. Z zapachem słonej wody na skórze, dotykiem rozgrzanego piasku... Takie same wspomnienia mają bohaterowie powieści Annabel Monaghan, "Latem, o tej samej porze". To urocza, pełna ciepła historia o pierwszej miłości i drugiej szansie, która z pewnością...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Czternaście nocy Margaret Atwood, Joseph Cassara, Sylvia June Day, Emma Donoghue, Diana Gabaldon, Tess Gerritsen, John Grisham, Mira Jacob, Erica Jong, Celeste Ng, Mary Pope Osborne, Douglas Preston, Alice Randall, Ishmael Reed, Nafissa Thompson-Spires, Meg Wolitzer
Ocena 8,1
Czternaście nocy Margaret Atwood, Jo...

Na półkach:

Jestem pod wrażeniem! Kłaniam się w pas wszystkim pisarzom i pisarkom, którzy stoją za tym arcydziełem! To doskonale przemyślana, spójnie poprowadzona historia o ludziach dla ludzi, dla wszystkich tych, którzy doświadczyli mrocznych czasów pandemii, poczucia izolacji, osamotnienia, którzy stracili swoich bliskich i tych, którzy sami chorowali. Jestem pełna podziwu artyzmu, jakim wykazali się autorzy. Splecione ze sobą historie współgrają idealnie.

"Czternaście nocy" to nie tylko zbiór opowieści, ale również historia o ludziach, którzy przełamują stereotypy, uprzedzenia rasowe i wszelkie inne bariery społeczne. Codziennie spotykają się na dachu zaniedbanego budynku na nowojorskiej Lower East Side, gdzie zapijają drinkiem historie, które skrywali w sercu przez lata. Te wspólne chwile spędzona na dachu, bez względu na różnice kulturowe, społeczne czy ekonomiczne, stają się symbolem jedności i wspólnoty. To miejsce, gdzie wszyscy są równi, gdzie każdy głos ma swoją wartość, a każda historia jest ważna. Bardzo znaczące dla tej powieści jest to, że główną narratorką, osobą spinającą ten cały zbiór w opowieści w całość jest świeżo zatrudniona dozorczyni.

"Czternaście nocy" to idealny przykład powieści szkatułkowej, w której narrator główny tworzy swą opowieścią ramę fabularną. W jej obrębie pojawiają się postacie będące narratorami innych fabuł, z których również wyłaniają się kolejne opowieści następnych uczestników zdarzeń, a wszystko to zostało ze sobą zebrane w sposób doskonały. Wzruszający. Smutny. Napełniający nadzieją. Zabawny. Pozornie jest to tylko zbiór opowieści ludzi, którzy w normalnych okolicznościach nigdy nie spędzaliby ze sobą czasu - nic bardziej mylnego. To cała gama emocji, które towarzyszą ludziom na różnych etapach życia. "Czternaście nocy" jest powieścią, wobec której nie da się przejść obojętnie. A zakończenie... aż żałuję, że nie mogę o nim napisać!

Z całego serca zachęcam wszystkich do przeczytania - w tej powieści, arcydziele, mistrzostwie literatury znalazłam wszystko, czego wymagam od książek. Powieść doskonała, pełna. Przełamanie stereotypów i uprzedzeń jest więc jednym z głównych tematów książki, która ukazuje, że nawet w najtrudniejszych czasach ludzie mogą się zbliżyć, wzajemnie się zrozumieć i znaleźć oparcie w sobie nawzajem. To piękna i inspirująca lekcja, która sprawia, że "Czternaście nocy" staje się nie tylko kolejną książką na regale, ale również bardzo ważnym przesłaniem społecznym. Moim zdaniem to prawdziwe literackie arcydzieło.

Jestem pod wrażeniem! Kłaniam się w pas wszystkim pisarzom i pisarkom, którzy stoją za tym arcydziełem! To doskonale przemyślana, spójnie poprowadzona historia o ludziach dla ludzi, dla wszystkich tych, którzy doświadczyli mrocznych czasów pandemii, poczucia izolacji, osamotnienia, którzy stracili swoich bliskich i tych, którzy sami chorowali. Jestem pełna podziwu artyzmu,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Idealny czas na smuteczek" - książka kupiła mnie samym tytułem! Samo jego brzmienie mnie zaintrygowało, a opis przekonał całkowicie. Jest to powieść o codzienności młodej dziewczyny, która mieszka w jednym domu ze starszą panią Ginko. Obawiając się o zdrowie swojej współlokatorki, Chizu wkrótce odkrywa, że starsza kobieta, mimo zaawansowanego wieku, żyje pełnią życia, ba! ma nawet adoratora!

"Idealny czas na smuteczek" to pozornie powieść o wszystkim i jednocześnie o niczym, ale im dłużej o niej rozmyślam, tym więcej dostrzegam. Autorka ukazując codzienność głównej bohaterki, jej pracę, związki i relację z dość oryginalną współlokatorką, porusza trudny i do bólu aktualny temat... jak odnaleźć się w dorosłości? Jak sprawnie przejść z punktu A do punktu B? Ile błędów jeszcze popełnimy?

Paliwem tej powieści jest duet Chizu i pani Ginko. Jedna ma całe życie przed sobą, druga zmierza ku kresowi. Ich relacja jest pełna humoru i zabawnych dialogów, ale też nasączona różnicami międzypokoleniowymi, frustracją oraz mimowolną nauką życia. Młoda dziewczyna nie potrafi się jeszcze odnaleźć w nowym życiu, gubi się, błądzi i nie rozumie, starsza pani bardzo subtelnie bierze na siebie rolę przewodniczki.

Nanae Aoyama z wyjątkowym wyczuciem przeplata wątki codziennych problemów z subtelnym humorem i melancholią. Jej opisy pełne są przejmujących szczegółów, które ukazują bolesny proces wyrywania się z więzów młodości. Pani Ginko, ze swoim pełnym życia podejściem, jest niesamowicie barwną postacią, która na długo zapada w pamięć.

Książka jest idealnym wyborem dla fanów literatury azjatyckiej oraz dla osób, które są szczerze zainteresowane relacjami międzyludzkimi. Moje serce skradła niezwykle humorystyczna pani Ginko i choćby dla niej warto sięgnąć po ten tytuł! "Idealny czas na smuteczek" to powieść, w której żartobliwe dialogi przeplatają się z prozą życia, którą zna każdy z nas. To istna oda do dorastania i odnajdowania własnej drogi w życiu.

"Idealny czas na smuteczek" - książka kupiła mnie samym tytułem! Samo jego brzmienie mnie zaintrygowało, a opis przekonał całkowicie. Jest to powieść o codzienności młodej dziewczyny, która mieszka w jednym domu ze starszą panią Ginko. Obawiając się o zdrowie swojej współlokatorki, Chizu wkrótce odkrywa, że starsza kobieta, mimo zaawansowanego wieku, żyje pełnią życia, ba!...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy ktoś pamięta, co robił 10 lat temu? Dni uciekają nam przez palce, ale ja nigdy nie zapomnę chwili, gdy dowiedziałam się, co wydarzyło się w Rakowiskach, małej wsi położonej przy moim mieście, nazywanej sypialnią Białej Podlaskiej. Pamiętam płaczącą i głośno rozmawiającą przez telefon dziewczynę w autobusie, gdy wracałam do domu - właśnie wtedy po raz pierwszy dowiedziałam się o tej potwornej zbrodni...

„Rakowiska” to oparta na faktach powieść o głośnej zbrodni, która wstrząsnęła Polską w 2014 roku. Magdalena Majcher przedstawia szczegółowy obraz wydarzeń, odkrywając nowe wątki i rzucając nowe światło na tę tragiczną historię. Autorka próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego doszło do tej bestialskiej zbrodni i czy można było jej zapobiec?

Postać Majki, jednej ze sprawczyń, jest przedstawiona w sposób, który budzi współczucie i zrozumienie dla jej zagubienia, a jednocześnie pogardę dla jej buty i poczucia wyższości. Majka potrzebowała opieki, kogoś, kto podejmie za nią decyzję. Pozostawiona sama sobie wpadła w pętlę autodestrukcji, wciągając w to Kacpra. Nie przemawia do mnie, tak samo jak do autorki, medialna nagonka na dziewczynę, że manipulowała i kontrolowała. Czym różni się dobro od zła człowiek uczy się w przedszkolu. Choć może to dziwnie zabrzmieć, była to świadoma decyzja osób niedojrzałych i zagubionych, które myślały, że oszukają system.

Książka jest napisana w sposób ciekawy i angażujący. Czytelnik zostaje wciągnięty w historię od pierwszych stron, jednak wciąż miałam w głowie myśl, że opowiada o akcie zła i bezsensownej brutalności, który wydarzył się niespełna 5 km ode mnie. „Rakowiska” są wstrząsające, ale jednocześnie otwierają oczy. Majcher nie ocenia, a analizuje. Nie wybiela, nie ujmuje, a skłania do refleksji.

Wątek szkoły również jest poruszony przez Majcher. System edukacji kuleje, ale istnieją też normy społeczne, a Majka kompletnie ich nie szanowała. Widzę tu większe zaniedbanie ze strony matki (odnoszę się tutaj tylko i wyłącznie do historii przedstawionej w książce, która w większości jest zbeletryzowana), niż nauczycieli, którzy mają związane ręce przez skostniały system, są źle wynagradzani i czas ich goni. To matka jest odpowiedzialna za wychowanie, wpajanie wartości, nauczenie, czym jest dobro i zło.

Jedynym, co mnie ubodło w książce Majcher, były drobne błędy, jak nazywanie mieszkańców Białej Podlaskiej bielanianami zamiast bialczanami (nie bez powodu mamy Koło Bialczan, a nie Koło Bielanian) oraz pomyłka w nazwie pobliskiej miejscowości - autorka przeinaczyła nazwę z Międzyrzeca Podlaskiego na Międzyrzecz Podlaski. Niby drobnostki, ale jako rodowita bialczanka zwróciłam na to uwagę.

„Rakowiska” to nie tylko książka o tragedii z 13 grudnia 2014 roku. To także opowieść o zagubionych nastolatkach, które zatraciły się w pragnieniu wolności, zagubiły człowieczeństwo. Pomimo trudnej tematyki, książkę czyta się bardzo szybko, wręcz ją pochłonęłam na jednym posiedzeniu. I każdego z Was zachęcam do przeczytania. Ku przestrodze. By pamiętać. By nigdy nie pozwolić, aby to się powtórzyło.

Czy ktoś pamięta, co robił 10 lat temu? Dni uciekają nam przez palce, ale ja nigdy nie zapomnę chwili, gdy dowiedziałam się, co wydarzyło się w Rakowiskach, małej wsi położonej przy moim mieście, nazywanej sypialnią Białej Podlaskiej. Pamiętam płaczącą i głośno rozmawiającą przez telefon dziewczynę w autobusie, gdy wracałam do domu - właśnie wtedy po raz pierwszy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Małe miasteczko, hermetycznie zamknięta społeczność, buntujące się nastolatki i zmowa milczenia... "Miasto pod jednym dachem" to specyficzna, ale wyśmienicie napisana powieść kryminalna z niesamowicie duszną, otaczającą atmosferą, która jest istną wisienką na tym alaskańskim torcie. Point Mettier to miejsce niemal całkowicie odcięte od świata zewnętrznego, szczególnie zimą, kiedy jedyną drogą dojazdową jest tunel przecinający ośnieżone góry. Ten klaustrofobiczny, hermetycznie zamknięty świat tworzy idealne tło dla mrocznej i tajemniczej fabuły. Kiedy grupa nastolatków odkrywa na brzegu morza makabryczne szczątki ludzkie - oderwaną dłoń i stopę - spokojna społeczność zostaje wstrząśnięta do głębi.

Cara Kennedy to bohaterka, która od samego początku przypadła mi do gustu. Silna, niezależna kobieca postać, która walczy z własnymi demonami, a jednocześnie oddana sprawie policjantka. To właśnie dzięki niej rozpoczęło się śledztwo, które wywlecze na światło dzienne najgłębiej skrywane sekrety mieszkańców Point Mettier. Poza Carą, są jeszcze dwie narratorki - nastoletnia Amy oraz Lonnie, dziewczyna z zaburzeniami psychicznymi i opiekunka łosia imieniem Denny. Amy, buntująca się nastolatka, wprowadza do powieści element młodzieńczej energii i buntu przeciwko hermetycznej społeczności. Lonnie natomiast, ze swoim wyjątkowym podejściem do świata, dodaje element tajemniczości i nieprzewidywalności. Złożone portrety psychologiczne tych bohaterów sprawiają, że stają się oni bardziej ludzcy i łatwiej się z nimi identyfikować.

Duszny klimat, wszechobecna zmowa milczenia, okazywany przez mieszkańców brak zaufania, odcięcie od świata przez zamieć - jak ja uwielbiam takie wątki w książkach! Fakt, nie jest łatwo je poprowadzić, ale Iris Yamashita spisała się znakomicie. "Miasto pod jednym dachem" to powieść, od której nie mogłam się oderwać. Wyczekiwałam zakończenia, momentu, gdy wszystkie wątki zaczną się dopasowywać, a jednocześnie nie chciałam jej kończyć i ciągle nurzać w tej otaczającej aurze. Eksplorując korytarze Dave-Co wraz z bohaterami wręcz odczuwałam chłód na skórze, czułam ten zapach i uważam, że to najlepsza rekomendacja dla tej książki. Fabuła jest ciekawa, a ukazywanie wydarzeń z perspektywy trzech bohaterek dawało mi szersze spojrzenie na całokształt i prowadziło do wyczekiwanego stopniowo narastającego napięcia.

Zawiła intryga, misternie skonstruowana przez Yamashitę, jest siłą napędową powieści. Każdy odkryty sekret, każde nowe odkrycie, przybliża czytelnika do rozwiązania zagadki, jednocześnie zwiększając napięcie i niepewność. Autorka zręcznie splata wątki, prowadząc do kulminacyjnego momentu, który jest zarówno satysfakcjonujący, jak i zaskakujący. "Miasto pod jednym dachem" to rewelacyjny kryminał z ciekawie skonstruowaną fabułą, dobrze wykreowanymi postaciami. Siłą napędową tej powieści jest jej klimat oraz bogate tło psychologiczne. Wierzę, że miłośnicy literatury kryminalnej będą zadowoleni. Polecam!

Małe miasteczko, hermetycznie zamknięta społeczność, buntujące się nastolatki i zmowa milczenia... "Miasto pod jednym dachem" to specyficzna, ale wyśmienicie napisana powieść kryminalna z niesamowicie duszną, otaczającą atmosferą, która jest istną wisienką na tym alaskańskim torcie. Point Mettier to miejsce niemal całkowicie odcięte od świata zewnętrznego, szczególnie zimą,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak ja kocham książki Emily Henry! "Funny story" to już kolejna opowieść spod pióra autorki, która mnie zachwyciła, oczarowała, wzruszyła, rozbawiła - cała gama emocji! W każdej jej książce spotykam bohaterów, których uwielbiam, błyskotliwe dialogi oraz zachwycająco słodko-gorzką fabułę - tak było też w tym przypadku. A wszystko zaczęło się od odwołanego ślubu...

Miles, och, Miles... rzadko obdarzam tak intensywną atencją książkowych bohaterów, ale ten brodacz z pewnością na to zasłużył. Co za słodziak! Jest zupełnym przeciwieństwem nieco sztywnej i nadmiernie planującej Daphne, która w wyniku istnego chichotu losu musi dzielić z nim mieszkanie, a wkrótce też pewien sekret. Dopracowanie postaci to popisowy numer Emily Henry - daje ona swoim bohaterom taką prostą, ludzką zwyczajność, przez co tak łatwo przychodzi mi obdarowanie ich sympatią i zrozumieniem. Miles i Daphne to całkowite przeciwieństwa, a jednocześnie są tak idealnie dopasowani... Czy ich udawany związek przerodzi się w głębokie uczucie? I czy symulacja zażyłości przyjdzie im z łatwością?

Fabuła sama w sobie nie jest wielkim zaskoczeniem, to jedna z tych książek, gdzie od razu wiem, jak się skończy, ale z radością wsiadłam do tej kolejki zwanej "Funny story" i cieszyłam się przygodą. Dużo emocji, od tych najsmutniejszych, po te zapierające dech w piersi - Emily Henry nie zawodzi w tej kwestii. Mimo przewidywalności to doskonała historia dla osób, które tak jak ja, lubią pozornie lekkie romanse, które pod lukrową otoczką złożoną z kilku przypadków i ciągle narastającego napięcia, skrywają w sobie emocjonalną głębię i poruszają ważne tematy.

Emily Henry w każdej swojej powieści wpląta przesłanie.W przypadku "Funny Story" było to zatracanie swojego ja, niezależności w związku, oddawanie siebie całej w zamian za okruchy uczucia i pozorne poczucie bezpieczeństwa. Daphne, przechodząc przez burzliwy okres po rozstaniu, musi na nowo odkryć, kim jest i co jest dla niej naprawdę ważne. Uświadomienie sobie, że miłość nie powinna oznaczać rezygnacji z siebie, jest kluczowym elementem jej rozwoju osobistego, a także punktem zwrotnym w jej życiu.

Ważnym wątkiem w powieści są również relacje rodzinne, które zarówno u Daphne, jak i Milesa, nie były łatwe. Te złożone więzi rodzinne, obciążone przeszłością i wzajemnymi oczekiwaniami, dodają głębi bohaterom i czynią ich historię jeszcze bardziej poruszającą. Daphne i Miles, mimo że zmagają się z własnymi demonami, znajdują w sobie nawzajem wsparcie i zrozumienie, które pomaga im przetrwać najtrudniejsze chwile, a ja z każdą stroną, śledząc ich losy, uwielbiałam ich coraz bardziej, doceniając ciężar ich doświadczeń.

Książki Emily Henry to moje pewniaki. Jej nazwisko na okolice jest gwarantem świetnej zabawy, intensywnych doznań podczas lektury, łez przeplatanych głośnym śmiechem - "Funny Story" jest tego potwierdzeniem. Iluzorycznie lekka, przyjemna, ale skrywająca w sobie prozę życia powieść, do której nie mogłam się oderwać! Mistrzyni romansów! Królowa emocji! Z całego serca zachęcam do przeczytania!

Jak ja kocham książki Emily Henry! "Funny story" to już kolejna opowieść spod pióra autorki, która mnie zachwyciła, oczarowała, wzruszyła, rozbawiła - cała gama emocji! W każdej jej książce spotykam bohaterów, których uwielbiam, błyskotliwe dialogi oraz zachwycająco słodko-gorzką fabułę - tak było też w tym przypadku. A wszystko zaczęło się od odwołanego ślubu...

Miles,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabrakło mi słów, by opisać swój zachwyt nad "Koronczarkami" autorstwa Angeliki Lopes - majstersztyk! Niezwykle kobieca powieść, o kobietach, dla kobiet, od kobiety. Lopes oddaje głos dziewczętom z małego brazylijskiego miasteczka - oddaje im głos, który przez wieki był im odbierany przez mężczyzn. Nadaje im prawo do życia, do miłości, do decydowania o sobie... a wszystko to zaczęło się od koronek.

Fabuła jest prowadzona dwutorowo, a obie jej warstwy splatają się ze sobą jak misterna, delikatna koronka spod rąk koronczarek z Bom Retiro. To tam dochodzi do aktu buntu, to tam osobliwy ścieg staje się najlepiej strzeżonym sekretem, który w głowie porównywałam do kodów Enigmy. To tam rozgrywa się tragedia młodej dziewczyny, wydanej za mąż za obcego mężczyznę. To tam rozpoczęła się burzliwa historia kobiet z rodu Flores obarczonego klątwą... Współczesne fragmenty powieści są klamrą spinającą historię, jej uzupełnieniem, przełamaniem przekleństwa.

Z łatwością weszłam w świat wykreowany przez autorkę. Zanurzyłam się w nim bez reszty, zachłysnęłam się atmosferą, czułam się jak poboczny świadek rozgrywanych wydarzeń. Z uwagą obserwowałam poczynania bohaterów - głośno kibicowałam Eugenii, podśmiewałam się z sympatią z pewności siebie Vitoriny, bacznie analizowałam u boku Ines. Przyjaźń, która wyrosła między bohaterkami, stanowi fundament tej powieści. Ta więź stała się ich tarczą przed brutalnością świata zewnętrznego, dając im siłę i wsparcie, które pozwalały przetrwać najtrudniejsze chwile. Relacja Ines z jej przyjaciółką, z którą tworzyła koronkowy kod, jest przejmującym świadectwem mocy solidarności i wzajemnego wsparcia.

"Koronczarki" to opowieść o kobiecej sile w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Miały pięknie się prezentować, nie przynosić wstydu mężowi, oddawać mu się na skinienie ręki, rodzić słodkie maleństwa. Ale gdzie są w tym wszystkim ich pragnienia? Marzenia? Wolność? Lopes, oddając głos swoim bohaterkom, otworzyła przed czytelnikami swoje serce, podkreślając, jak te podstawowe prawa człowieka tak często nie dotyczyły płci pięknej. Dziewczęta miały odgrywać z góry określoną rolę, a każda namiastka buntu była tłumiona w zarodku. I podobnie jak autorka, czułam wewnętrzny protest przed tymi "prawami mężczyzn".

Fanatyzm religijny, symbolizowany przez postać Firminy, żarliwej katoliczki, jest ukazany jako siła destrukcyjna, prowadząca do zguby. Jej skrajna pobożność i bezwzględne trzymanie się religijnych dogmatów pokazują, jak religia może stać się narzędziem opresji, tłumiąc wolność jednostki i prowadząc do nieszczęścia.

"Koronczarki" to jedna z piękniejszych powieści, jaką przeczytałam w tym roku. Rozbudowana, prowadzona dwutorowo, wielowątkowa fabuła oraz wyraziste bohaterki stłamszone i poniewierane, a w tle tego wszystkiego rodzinna klątwa... Misternie skrojona saga, niezwykle kobieca powieść, okraszona głębokim smutkiem, żalem i cierpieniem - to książka, którą po prostu trzeba przeczytać.

Zabrakło mi słów, by opisać swój zachwyt nad "Koronczarkami" autorstwa Angeliki Lopes - majstersztyk! Niezwykle kobieca powieść, o kobietach, dla kobiet, od kobiety. Lopes oddaje głos dziewczętom z małego brazylijskiego miasteczka - oddaje im głos, który przez wieki był im odbierany przez mężczyzn. Nadaje im prawo do życia, do miłości, do decydowania o sobie... a wszystko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Cosy kryminały mają to do siebie, że nie epatują brutalnością, a ich siła tkwi w klimacie i detektywistycznej zagadce. "Morderstwo o poranku" idealnie wpisuje się w ten gatunek. Allingham zręcznie prowadzi czytelnika przez meandry śledztwa, podrzucając subtelne wskazówki i myląc tropy. Flora i Jack, chociaż amatorzy, z pasją i determinacją dążą do rozwiązania sprawy, co czyni ich postaciami bardzo sympatycznymi i budzącymi autentyczną ciekawość.

Autorka kolejny raz udowadnia, że potrafi w cosy kryminały. Pomimo morderczej niespodzianki, książka jest bardzo komfortowa i czyta się ją z wielką przyjemnością. Fabuła nie jest pośpieszna, a zawiłe śledztwo dwójki detektywów amatorów to przede wszystkim świetne dialogi i wyczuwalna chemia pomiędzy nimi. Ich relacja, choć z pozoru oparta na przyjaźni, ma w sobie coś więcej. Zagłębiając się w książki z tej serii, coraz wyraźniej widzę subtelne iskry i narastające napięcie między Florą a Jackiem. Wręcz wyczekuję, kiedy ta dwójka pojmie, że została dla siebie stworzona. Merryn Allingham doskonale balansuje między rozwijaniem wątku kryminalnego a tłem jeszcze-nie-romantycznym, co sprawia, że lektura staje się jeszcze bardziej wciągająca.

Allingham przeprowadziła świetny research, serwując czytelnikom oraz swoim bohaterom krótką lekcję historii wojennej Kornwalii, co było smakowitym kąskiem na tle kryminalnej intrygi. Podczas lektury zachwycałam się malowniczymi opisami Kornwalii - stała się ona nie tylko tłem dla wydarzeń, ale również pełnoprawnym bohaterem. Autorka z precyzją opisuje urokliwe zakątki, małe wioski i historyczne miejsca, co sprawia, że czytelnik może niemal poczuć morską bryzę na twarzy i zobaczyć piękne widoki, które zachwycają bohaterów.

Zakończenie książki to prawdziwa wisienka na torcie. Allingham porządnie mnie zaskoczyła, umiejętnie łącząc wszystkie wątki i ujawniając prawdziwego sprawcę. To moment, w którym wszystkie elementy układanki trafiają na swoje miejsce, a ja z satysfakcją odłożyłam książkę, ciesząc się dobrze spędzonym czasem.

"Morderstwo o poranku" to doskonała lektura dla miłośników cosy kryminałów. Merryn Allingham po raz kolejny stworzyła historię, która wciąga, bawi i zaskakuje. Jej bohaterowie, Flora Steele i Jack Carrington, to duet, z którym warto spędzić czas, a malownicza Kornwalia dodaje książce niepowtarzalnego uroku. Gorąco polecam tę książkę wszystkim, którzy szukają przyjemnej, nieco nostalgicznej kryminalnej rozrywki.

Cosy kryminały mają to do siebie, że nie epatują brutalnością, a ich siła tkwi w klimacie i detektywistycznej zagadce. "Morderstwo o poranku" idealnie wpisuje się w ten gatunek. Allingham zręcznie prowadzi czytelnika przez meandry śledztwa, podrzucając subtelne wskazówki i myląc tropy. Flora i Jack, chociaż amatorzy, z pasją i determinacją dążą do rozwiązania sprawy, co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Polowanie na fortunę Rosewoodów" to powieść pełna zagadek i łamigłówek, istny wyścig z czasem, a w tle czeka wielka fortuna oraz Rosewood Inc.! Książka, która obfitowała w moc przygód oraz zawiłych intryg - choć nie należę do młodzieży, do której kierowana, bawiłam się przy niej znakomicie. Najeżona zagadkami fabuła świetnie pobudzała mój umysł, a wszystko zaczęło się od pewnego przyjęcia w posiadłości Iris Rosewood....

"Polowanie na fortunę Rosewoodów" to prawdziwy wyścig z czasem - po śmierci nestorki rodu, Lily ma niewiele czasu, by odkryć gdzie jest ukryta fortuna, a do pomocy ma całkowicie niepasującą do siebie, bandę niesfornych nastolatków. Poszukiwacze skarbów, w tym dziedziczka i jej przyjaciele, wprowadzają dynamiczną energię do spokojnego życia mieszkańców, wywołując falę podniecenia i tajemniczości - ta atmosfera wręcz emanuje z kart książki! Reed świetnie wykreowała klimat powieści, budując napięcie i tajemnicę wokół zaginionego majątku rodziny Lily, jednocześnie przeplatając fabułę wątkami rodzinnych sekretów, przyjaźni, pierwszych miłostek oraz dorastania, które potrafi każdemu dać w kość.

Lily i jej towarzysze są dobrze wykreowanymi bohaterami, z którymi łatwo się utożsamić, ale bywały momenty, gdy zdawało mi się, że Reed trochę przedobrzyła w ich opisach, czyniąc ich lekko przerysowanymi, ale w żaden sposób nie odbierało mi to radości z lektury. Ich różnorodność i różnice charakterów sprawiły, że ich relacje były dynamiczne, a dialogi pełne życia. Małe miasteczko Roseton, w którym rozgrywa się akcja, od dekad stoi w obliczu ogromnej fortuny Rosewoodów, co tworzy interesujący kontrast pomiędzy prowincjonalną atmosferą a światem wielkich pieniędzy.

Rodzinne intrygi stanowią istotny element powieści, ukazując skomplikowane relacje między członkami rodu Rosewoodów oraz ukryte motywacje i sekrety, które napędzają ich działania. To wszystko stanowi niesamowitą mieszankę, która sprawia, że "Polowanie na fortunę Rosewoodów" jest niezwykle absorbującą lekturą, która trzymała mnie w poczuciu ciągłego napięcia i w oczekiwaniu na kolejne zagadki. Książka jest kierowana do nieco młodszych odbiorców, ale wierzę, że ci starsi, tak jak ja, spedzą przy niej mile chwilę i zapewni im dużo rozrywki. Zachęcam do przeczytania!

"Polowanie na fortunę Rosewoodów" to powieść pełna zagadek i łamigłówek, istny wyścig z czasem, a w tle czeka wielka fortuna oraz Rosewood Inc.! Książka, która obfitowała w moc przygód oraz zawiłych intryg - choć nie należę do młodzieży, do której kierowana, bawiłam się przy niej znakomicie. Najeżona zagadkami fabuła świetnie pobudzała mój umysł, a wszystko zaczęło się od...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nieśpieszna powieść o kobietach, przemijaniu oraz żałobie - miałam ogromne oczekiwania co do "Miejsca cudów" ze względu na rewelacyjną poprzednią powieść autorki, "Kiedy wierzyliśmy w syreny" i nie zawiodłam się. Barbara O'Neal udowodniła swoje niezrównane umiejętności literackie, kreując historię, która mnie poruszyła... chyba nawet bardziej, niż jej poprzedniczka.

"Miejsce cudów" to niezwykle emocjonalna powieść, w której to Meadow, Maya, Norah i Rory mierzą się z żałobą po nim, po Augustusie. Kim on jest, a właściwie był? Kobieciarzem, flirciarzem, szefem kuchni, pasjonatem, mężem, ojcem, kochankiem. Jego odejście było jak trzęsienie ziemi - historię poznajemy z perspektywy czterech kobiet, które w obliczu żałoby, muszą na nowo odnaleźć się w życiu - utraciły swoją kotwicę, a zarazem swój ster.

O'Neal zręcznie splata losy tych czterech kobiet, prezentując prawidzwe bogactwo ludzkich doświadczeń. Zanurzenie się w emocjach bohaterek przyszło mi bardzo naturalnie, jak wzięcie głębszego oddechu, bo właśnie na nich Barbara O'Neal oparła swą powieść, zapewniając mi prawdziwą burzę odczuć. Autorka nie unika trudnych tematów - od zdrady i utraty po uzależnienia i odzyskiwanie tożsamości - ale robi to z delikatnością i wrażliwością.

Jedną z największych sił tej powieści jest jej skomplikowany, ale wciągający zespół postaci. Każda z kobiet ma swój własny głos, swoje wewnętrzne konflikty i cele, co sprawia, że czytelnik odnajduje się w ich historiach i emocjach. O'Neal nie trzyma się sztywnych konwencji, pozwalając swoim bohaterkom na rozwój i dojrzewanie na kartach powieści. Każda strona, każdy rozdział to kolejny etap żałoby, przez którą muszą przejść, by nauczyć się żyć bez Augustusa.

"Miejsce cudów" to powieść z pogranicza dramatu, pomieszanego z obyczajem, doprawionego cechami literatury pięknej - właśnie ta mieszanka sprawiła, że z lekkością dałam się porwać powolnej, leniwie posuwającej się fabule. Uważam, że to doskonała powieść dla osób, które w książkach szukają całej gamy emocji i nie boją się trudnych tematów. Historia o sile kobiet i odwadze stawiania czoła przeciwnościom losu. Z całego serca zachęcam do przeczytania!

Nieśpieszna powieść o kobietach, przemijaniu oraz żałobie - miałam ogromne oczekiwania co do "Miejsca cudów" ze względu na rewelacyjną poprzednią powieść autorki, "Kiedy wierzyliśmy w syreny" i nie zawiodłam się. Barbara O'Neal udowodniła swoje niezrównane umiejętności literackie, kreując historię, która mnie poruszyła... chyba nawet bardziej, niż jej poprzedniczka....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Słodki smutek" Davida Nichollsa to powieść specyficzna niby zwyczajna, ale też przepełniona nostalgią, słonecznymi dniami, beztroską i wolnością. Melancholijne wspomnienie wakacji, pierwszych miłości, nieśmiałych, a zarazem ciekawskich dotyków. Ta książka jest jak dojrzewanie - słodko-gorzka, bolesna, a czasami pełna euforii, zwyczajna, a jednocześnie wstrzasająca. Na pierwszy rzut oka "Słodki smutek" zdaje się być klasyczną opowieścią o pierwszej namiętności, jednak Nicholls sięga głębiej, rysując obraz różnych rodzajów miłości i relacji: romantycznej, rodzicielskiej, przyjacielskiej.

Kiedy Charlie poznał Fran, wydawało się, że to tylko kolejna historia dwojga młodych ludzi, którzy przypadkowo się spotkali i zakochali. Jednak w rzeczywistości toczy się tu coś znacznie głębszego. Nicholls sięga po tematy bardziej złożone - relacje międzyludzkie, rodzina, przyjaźń - które przeplata ze sobą w misterny sposób, tworząc portret życia w pełnej krasie.
Emocje w tej książce są nie tylko odczuwalne, ale wręcz namacalne. To historia ubrana w burzę hormonów i problemów, typowych dla okresu dojrzewania, które towarzyszą bohaterom na każdym kroku. Wakacyjny klimat, pełen długich słonecznych dni, dodaje opowieści niepowtarzalnego uroku i sprawia, że czytelnik przenosi się w świat beztroski i marzeń.

Choć na początku trudno było mi się odnaleźć w tej książce, z czasem uświadomiłam sobie wirtuozerię Nichollsa. Historia jest przedstawiona z perspektywy nastoletniego chłopca, co mocno odczułam - początkowo narracja była nieco chaotyczna i trochę mi zajęło, by wgryźć się w tę opowieść. Wydawała mi się rozwlekła, ale ostatecznie zaczęła mnie przyciągać, gdyż doskonale oddaje esencję dojrzewania i odkrywania różnych aspektów miłości, czym mnie urzekła i momentami doprowadzała do szczerego śmiechu. Szczególnie poruszająca jest rola teatru letniego, który staje się dla Charliego miejscem ucieczki od problemów, od ojca nurzającego się w rozpaczy i od przytłaczającej relacji z dotychczasowymi przyjaciółmi.

"Słodki smutek" to jedna z tych książek, które cieżko jednoznacznie zdefiniować. Jest jednocześnie urzekająca, prawdziwa, a z drugiej strony te chwile wakacyjne beztroski zdawały się być aż nierealne. Mimo nierówności w narracji, ta książka wciąga i porusza, zostając w pamięci na długo po zakończeniu lektury. To niezwykła podróż przez młodość, miłość i życie, która z pewnością zasługuje na uwagę czytelników poszukujących emocji, nostalgii i autentyczności. To książka, która może być doskonałym towarzyszem na długie, ciepłe wieczory, urzekając czytelnika swoją prostotą i słodko-gorzkim wspomnieniem pierwszej miłości.

"Słodki smutek" Davida Nichollsa to powieść specyficzna niby zwyczajna, ale też przepełniona nostalgią, słonecznymi dniami, beztroską i wolnością. Melancholijne wspomnienie wakacji, pierwszych miłości, nieśmiałych, a zarazem ciekawskich dotyków. Ta książka jest jak dojrzewanie - słodko-gorzka, bolesna, a czasami pełna euforii, zwyczajna, a jednocześnie wstrzasająca. Na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Klątwa Czarnoboga" Adama Wyrzykowskiego to niezwykle barwna i pełna magii powieść, która wciąga czytelnika od pierwszych stron. Opowieść rozgrywa się w sennym miasteczku, gdzie rutynę zakłóca odkrycie drewnianego posągu przedstawiającego prastare bóstwo. Od tego momentu życie mieszkańców zmienia się nieodwracalnie, gdy tajemniczy totem zaczyna wprowadzać chaos i niepokój. Autor w swojej powieści stawia na moc przygód, słowiańskie klimaty i narodziny przyjaźni. Fascynująca podróż do świata, gdzie magia, przeplata się ze zwykłą codziennością!

Fabuła powieści momentami bywała nierówna, raz działo się za dużo, raz za mało, ale w ogólnym rozrachunku powieść wypadła dobrze. Bohaterowie to nastolatki, z typowymi dla tego wieku problemami oraz mniej i bardziej straszne stworzenia ze słowiańskiego bestiariusza. Dialogi są zabawne, postacie lekko przerysowane, co nadaje książce lekkości i swobodnego tonu. Muszę też wspomnieć o mojej ulubionej bohaterce! Kto z nas nie był w dzieciństwie straszony Babą Jagą? Chyba każdy! Wyrzykowski odczarowuje postać leśnej strażniczki, walcząc z uprzedzeniami i złym pr'em, jaki ją otacza. Znajdziemy tu też przezabawne gęsi wspierające skrzata Rufusa, kanię, leszego i wiele innych fascynujących postaci!

Największym atutem "Klątwy Czarnoboga" jest słowiański klimat, który emanuje wręcz z każdej strony powieści. Wyrzykowski w mistrzowski sposób odwołuje się do wierzeń pradawnych Słowian, wprowadzając czytelnika w fascynujący świat magicznych istot i zaklęć. Choć książka może wydawać się nieco infantylna, jest doskonałą rozrywką dla młodzieży oraz dla miłośników fantasy, którzy cenią sobie lekkie i przyjemne czytanie. "Klątwa Czarnoboga" to nie tylko pasjonująca podróż w świat magii i przygód, ale także opowieść o sile przyjaźni i odwagi w obliczu niebezpieczeństwa. Z pewnością zasili półkę wielu młodych czytelników oraz dostarczy im niezapomnianych chwil spędzonych w magicznym świecie słowiańskich legend. Ja z pewnością podsunę tę książkę swojej córce!

"Klątwa Czarnoboga" Adama Wyrzykowskiego to niezwykle barwna i pełna magii powieść, która wciąga czytelnika od pierwszych stron. Opowieść rozgrywa się w sennym miasteczku, gdzie rutynę zakłóca odkrycie drewnianego posągu przedstawiającego prastare bóstwo. Od tego momentu życie mieszkańców zmienia się nieodwracalnie, gdy tajemniczy totem zaczyna wprowadzać chaos i niepokój. ...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Co za powieść! "Ludzie bez dusz" to fantastycznie napisana historia, w której znajdziemy ciekawe, angażujące wątki. Nie dowierzam, że to debiut - Danuta Psuty z prawdziwą wirtuozerią snuje opowieść, która wciągnęła mnie od pierwszych stron. Akcja rozgrywa się w kraju silnie ugruntowanym w wierzeniach religijnych, gdzie Bogini jest czczona ponad wszystko, a rola kapłanek jest niepodważalna. Jednakże nawet w tak doskonale ustalonym porządku pojawiają się niepokojące zjawiska, które rzucają cień na to, co uznawane jest za prawdę.

Psuty fantastycznie oddała realia życia w matriarchacie oraz podział społeczny, wykluczanie z grona ludzi bez dusz. Matriarchalna struktura społeczeństwa wzbudziła moją ciekawość i sprowokowała mnie do refleksji nad równością płci oraz rolą religii w formowaniu społeczeństwa. Autorka wnikliwie analizuje te zagadnienia, eksplorując zarówno zalety, jak i wady takiego systemu. Choć sama jestem sceptyczna w kwestiach religijnych, to wniknięcie na kartach powieści w świat, gdzie pełni ona rolę najważniejszą, było ciekawym doświadczeniem.

"Ludzie bez dusz" początkowo nie zaskakuje tempem. Autorka stopniowo wprowadza czytelników w wykreowany świat, przedstawia bohaterów oraz zasady tu panujące. Im dalej brnęłam, tym fabuła przyspieszała, a zakończenie wbiło mnie w fotel! Kreacja bohaterów to niby nic odkrywczego, a jednak wzbudzili moją sympatię. Nieco infantylne zachowanie Eleny i jej przyjaciółek mogło być początkowo lekko irytujące, ale składałam to na karb ich młodego wieku, bacznie obserwując proces dojrzewania głównej bohaterki.

"Ludzie bez dusz" to wielowątkowa, angażująca powieść, przy której spędziłam fantastyczne chwile. To nie tylko obraz matriarchatu, ale też szczegółowe zagłębienie się w ludzką psychikę, delikatne muśnięcie psychologii tłumu, a także potwierdzenie tego, że w słowach "religia to opium dla ludu" jest więcej prawdy, niż sądziłam. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom literatury fantasy oraz fanom głęboko zakorzenionych wątków społeczno-religijnych.

Co za powieść! "Ludzie bez dusz" to fantastycznie napisana historia, w której znajdziemy ciekawe, angażujące wątki. Nie dowierzam, że to debiut - Danuta Psuty z prawdziwą wirtuozerią snuje opowieść, która wciągnęła mnie od pierwszych stron. Akcja rozgrywa się w kraju silnie ugruntowanym w wierzeniach religijnych, gdzie Bogini jest czczona ponad wszystko, a rola kapłanek...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Micalea Smeltzer powraca z nową książką! Nie jest to powieść, która jak "Wytrwałość dzikich kwiatów", doprowadziła mnie do łez, ale bardzo doceniam to, że autorka w swojej twórczości przykłada dużą wagę do zdrowia psychicznego i normalizuje uczęszczanie na terapię. Pisarka ponownie wzięła na tapet motyw różnicy wieku i slow burn, a splatając je stworzyła ciekawą, angażującą historię, która poruszy niejedno serce.

Jednym z najważniejszych według mnie aspektów tej powieści jest sposób, w jaki autorka eksploruje temat traumy pourazowej i jej wpływu na życie młodej osoby. Piekierszowana w środku Dani próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, popełnia błędy, ale nadal jest nastolatką, która potrzebuje pomocy. Smeltzer zdaje sobie sprawę z delikatności tego tematu i przedstawia go w sposób empatyczny i autentyczny, co pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć walkę bohaterki z przeszłością oraz proces gojenia się ran, których nie widać gołym okiem.

Wątek romantyczny między Dani i Lachlanem stanowi serce powieści. Ich powoli rozwijająca się więź została pięknie przedstawiona, a dynamika między nimi jest przekonująca. Jednakże, równie poruszająca jest relacja między Dandelion a jej bratem Sage'em. Smeltzer w ciepły i subtelny sposób ukazuje troskę i opiekę Sage'a nad siostrą, co szczerze mnie urzekło. Ich dialogi, zabawne teksty oraz odgrywanie klasycznych ról starszego, silnego brata oraz jego kochanej młodszej siostrzyczki sprawiało, że wielokrotnie uśmiechnęłam się pod nosem. Niestety, mimo licznych zalet, powieść nie jest pozbawiona wad. Sceny intymne zostały niepotrzebnie rozwleczone, co przerywało rytm narracji i irytowało mnie. Ponadto, dla niektórych czytelników, szczególnie tych młodszych, niektóre sceny mogą być stanowczo zbyt prowokujące.

W powieści "Sweet Dandelion" obok zakazanej miłości, równie ważnym wątkiem jest przyjaźń - jeden z najważniejszych elementów ludzkiego życia, zdolnym do uzdrawiania i przynoszenia radości. Widząc, jak Dani stopniowo odzyskuje zaufanie i otwiera się na nowe relacje, uśmiechałam się i cieszyłam, że bohaterka zdrowieje oraz ewoluuje na moich oczach. Rozmowy z Lachlanem odegrały kluczową rolę w procesie przemiany Dandelion. Pod jego opieką dziewczyna dojrzewa emocjonalnie i zaczyna ponownie otwierać się na świat, a także odkrywać siłę przyjaźni.

"Sweet dandelion" to opowieść o dziewczynie, która przeszła piekło i o pedagogu szkolnym, który próbuje jej pomóc poukładać życie po tragicznych wydarzeniach. To też historia przyjaźni, nastoletnich problemów i przepięknej relacji na linii siostra brat. Książka Micalei Smeltzer to poruszająca i intensywna powieść, która porusza ważne tematy, takie jak trauma pourazowa i proces godzenia się z przeszłością. Pomimo swoich wad, książka wciągnęła mnie swoją autentycznością i pięknem relacji między bohaterami. Dla miłośników romantycznych historii z głębszym przesłaniem, "Sweet Dandelion" będzie niezapomnianym czytelniczym doświadczeniem.

Micalea Smeltzer powraca z nową książką! Nie jest to powieść, która jak "Wytrwałość dzikich kwiatów", doprowadziła mnie do łez, ale bardzo doceniam to, że autorka w swojej twórczości przykłada dużą wagę do zdrowia psychicznego i normalizuje uczęszczanie na terapię. Pisarka ponownie wzięła na tapet motyw różnicy wieku i slow burn, a splatając je stworzyła ciekawą,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Miasto gwiezdnego pyłu" to debiutancka powieść fantasy spod pióra Georgii Summers, która pomimo kilku niedoskonałości pochłonęła mnie bez reszty. Motywy, takie jak pradawna klątwa, stare domostwo czy walka z przeznaczeniem bardzo mi się spodobały i sprawiły, że naprawdę zaangażowałam się w historię rodu Everly, który od pokoleń zmaga się z mrocznym przekleństwem oraz poczuciem wyobcowania wśród swych pobratymców. To połączenie stanowiło według mnie świetne urozmaicenie fabuły oraz utrudnienie na drodze Violet ku prawdzie. Mając za towarzystwo Aleksandra, asystenta krwiożerczej Penelopy, dziewczyna musi rzucić się wprost z iluzorycznie bezpiecznego starego domu rodu Everly w objęcia niebezpieczeństwa, przygód i magii potężniejszej, niż sobie wyobraża.

W "Mieście gwiezdnego pyłu" Georgia Summers kreuje niezwykle zróżnicowane i wielowymiarowe postaci, które składają się na bogaty i fascynujący świat powieści. Wśród bohaterów wyróżniają się zarówno świetne czarne charaktery, jak i postaci po stronie dobra, które również są wyjątkowe i interesujące.
Na czele "tych złych" stoi Penelopa, groźna i tajemnicza prześladowczyni rodu Everly. Jej nieustający gniew i żądza krwi dodają historii emocjonalnego balastu, tworząc antagonistkę, która nie pozostawia czytelnikowi złudzeń co do swoich złych intencji.

Podczas lektury dało się odczuć, że to początkowe kroki autorki na scenie fantasy, ale nie odbierało mi to czerpania przyjemności ze śledzenia losów Violet. Choć główna bohaterka jest bardzo naiwna, było to według mnie naturalne, biorąc pod uwagę to, w jak odizolowanym otoczeniu się wychowywała. Autorka przeplata elementy magii z realistycznym opisem świata, tworząc w ten sposób fascynujący i spójny obraz uniwersum, którego kreacja mnie zachwyciła. Motyw legend przeplatany z klątwami, magiczny metal, zaginiony świat oraz gwiazdy stąpające po ziemi były bardzo ciekawym urozmaiceniem powieści.

"Miasto gwiezdnego pyłu" jest debiutem Georgii Summers, co jest odczuwalne podczas lektury, ale nadal jest to dobra powieść fantasy, która szczerze mi się podobała. Doceniam misternie wykreowaną fabułę, świetnie skonstruowane uniwersum, w którym realny świat przeplata się z tym magicznym oraz bohaterów, których autorka powołała do życia na kartach powieści. Książka ta będzie idealna dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z literaturą fantastyczną, dla tych bardziej wprawionych może okazać się schematyczna. Zachęcam do przeczytania.

"Miasto gwiezdnego pyłu" to debiutancka powieść fantasy spod pióra Georgii Summers, która pomimo kilku niedoskonałości pochłonęła mnie bez reszty. Motywy, takie jak pradawna klątwa, stare domostwo czy walka z przeznaczeniem bardzo mi się spodobały i sprawiły, że naprawdę zaangażowałam się w historię rodu Everly, który od pokoleń zmaga się z mrocznym przekleństwem oraz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tajemnica lekarki" Leslie Wolfe to niezwykle porywająca powieść, która zaplątała mnie w sieć emocji i tajemnic. Anne Wiley, utalentowana lekarka, staje w obliczu nieoczekiwanej tragedii, która wstrząśnie nie tylko jej życiem zawodowym, ale i osobistym. Książka przenika duszne klimaty thrillera, jednocześnie dotykając głęboko ludzkich emocji i moralnych dylematów. Idealne połączenie!

Anne Wiley, główna bohaterka, ma wszystko - cudownego męża, piękny dom i wymarzoną pracę, w której się spełnia. Jednak gdy na jej stole umiera pacjent, a odkrywa jego prawdziwą tożsamość, wszystko się zmienia, a wewnętrzne demony znowu przejmują władzę nad jej duszą.
Fabuła powieści, choć nieśpieszna, jest niezwykle zawiła i wielowarstwowa. Tonęłam w domysłach, gubiłam się w wątkach, by w końcu wyrobić sobie teorię, która częściowo pokryła się z zamysłem autorki.

Wydarzenia z sali operacyjnej budzą w Anne wątpliwości co do własnych umiejętności. Kiedy na scenie pojawia się pani prokurator, a perspektywa procesu sądowego staje się coraz bardziej realna, główna bohaterka rozpoczyna prawdziwą gonitwę myśli, domysłów i docieka, kto stoi za oskarżeniem. Autorka nie tylko zapewniła mi wgląd w świat medycyny, ale również w mechanizmy funkcjonowania szpitala i systemu prawnego, które mogą mieć ogromny wpływ na losy bohaterów. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że w tle rozgrywa się wyścig o fotel burmistrza, w którym bierze udział mąż Anne...

"Tajemnica lekarki" to powieść, przy której poddałam w wątpliwości własną moralność. Autorka przy pomocy Anne przedstawia historię, w której nie ma dobrego rozwiązania, a każda podjęta decyzja będzie rzutować na przyszłości, włożyła kij w mentalne mrowisko. Czy postąpiła słusznie? Czy ja jej miejscu zrobiłabym to samo? Czy naprawdę jest odpowiedzialna za śmierć pacjenta? Na to pytanie już nie odpowiem, musicie przeczytać tę powieść! Jedyne, co mogę podpowiedzieć: spodziewajcie się niespodziewanego!

"Tajemnica lekarki" to powieść z pogranicza thrillera i dramatu obyczajowego, której największym atutem jest duszna atmosfera, paranoidalna pętla oskarżeń oraz głęboko skrywane sekrety, których odkrycie odmieni życie bohaterów o 180 stopni. "Tajemnica lekarki" to więcej niż tylko thriller medyczny - to głęboka podróż przez ludzką psychikę, mroczne tajemnice i nieoczekiwane zwroty akcji Zachęcam do przeczytania!

"Tajemnica lekarki" Leslie Wolfe to niezwykle porywająca powieść, która zaplątała mnie w sieć emocji i tajemnic. Anne Wiley, utalentowana lekarka, staje w obliczu nieoczekiwanej tragedii, która wstrząśnie nie tylko jej życiem zawodowym, ale i osobistym. Książka przenika duszne klimaty thrillera, jednocześnie dotykając głęboko ludzkich emocji i moralnych dylematów. Idealne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Krwawy, zaskakujący kryminał z kilkoma minusami - tak w skrócie mogę opisać książkę Daniela Komorowskiego. Sama kreacja seryjnego mordercy, jego pragnienie krwi i strachu to dla mnie robota na piątkę z plusem. Policyjne śledztwo również zostało ciekawie poprowadzone, pełne zagadek, niedopowiedzeń i zwrotów akcji - tego potrzebowałam.

Największym atutem tej powieści jest kreacja seryjnego mordercy, znanego jako Szklarz. Jego pragnienie krwi oraz strachu ofiar sprawia, że czytelnik zostaje wciągnięty w mroczny świat zbrodni. Komorowski stworzył postać niezwykle sadystycznego i inteligentnego przestępcy, który potrafi zaskoczyć nawet doświadczonych detektywów - takich seryjniaków na kartach powieści uwielbiam. Kreacja pozostałych bohaterów pozostawia niestety trochę do życzenia. Adam Lebuda i jego dawna ukochana, Ewa Bielecka, momentami wydają się irytujący i infantylni. Mimo tego, że oboje byli już po trzydziestce, ich relacja zdawała się być, kolokwialnie mówiąc szczeniacka, brakowało mi komunikacji i dojrzałości.

Fabuła przeplata się ciekawie poprowadzoną akcją, nadmiarem dziwnych rozmyślań dziennikarza z opisami zbrodni Szklarza. Jest zaskakująco, momentami nudno, by za chwilę znowu coś się zadziało. "Szklarz" to nie tylko historia kryminalna, ale także głębokie studium ludzkiej psychiki, złożonej natury zła oraz napięcia między sprawiedliwością a zemstą. Moment kulminacyjny jest nie tylko emocjonujący, ale także pełen dramatyzmu i wewnętrznej walki bohaterów między życiem a śmiercią. A zakończenie... wow! Mistrzostwo! Miałam mnóstwo teorii, ale tej kompletnie nie brałam pod uwagę, autorowi udało się mnie zaskoczyć.

Największym minusem "Szklarza" jest według mnie nadmiar bezsensownych opisów czynności, jakie wykonywał dziennikarz. Mając wybór nad rozważaniami bohatera, co do wyboru dodatków kanapki, a krwawymi opisami zbrodni i zgłębianiem się w umyśle mordercy, to zdecydowanie wybiorę to drugie. Te fragmenty mogłyby zostać skrócone lub całkowicie pominięte, co poprawiłoby tempo narracji i sprawiło, że książka byłaby jeszcze bardziej wciągająca.

"Szklarz" Daniela Komorowskiego to poprawny kryminał, choć daleko mu do miana wybitnego dzieła. Ma niedociągnięcia, takie jak nadmiar opisów czy nieco irytujący bohaterowie, ale mimo wszystko warto sięgnąć po tę powieść dla mordercy, który jest nakreślony rewelacyjnie. Dla miłośników kryminałów "Szklarz" będzie prawdziwą gratką, a dla tych, którzy lubią się zastanawiać nad moralnością i psychologicznymi aspektami zła, ta książka otworzy nowe perspektywy. Zdecydowanie polecam sięgnąć po "Szklarza" i samemu wyrobić sobie opinię.

Krwawy, zaskakujący kryminał z kilkoma minusami - tak w skrócie mogę opisać książkę Daniela Komorowskiego. Sama kreacja seryjnego mordercy, jego pragnienie krwi i strachu to dla mnie robota na piątkę z plusem. Policyjne śledztwo również zostało ciekawie poprowadzone, pełne zagadek, niedopowiedzeń i zwrotów akcji - tego potrzebowałam.

Największym atutem tej powieści jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Moc obietnic" Piotra Borlika to kryminał, który nie tylko wciąga od pierwszych stron, ale również porusza głębsze tematy, dotykając ludzkich emocji i psychiki. Główna bohaterka, była policjantka Agata Stec, stara się ułożyć sobie życie na nowo po odcięciu od dawnych znajomych i walki z nałogiem. To było moje pierwsze spotkanie z piórem autora, więc nie miałam pojęcia na co stać autora - teraz już wiem. Z pewnością na dużo.

Borlik wspaniale oddaje emocje i wewnętrzne konflikty Agaty, której cały świat zawalił się na głowę, ale jak to mówią - starego psa nie nauczysz nowych sztuczek, więc nie dziwiłam się wcale, że kobieta tak bardzo angażowała się w śledztwo, które już w żaden sposób jej nie dotyczyło. Autor wnikliwie analizuje psychikę postaci oraz przedstawia różne metody manipulacji, co dodaje głębi i złożoności fabule.

Zagadkowe zbrodnie na nastolatkach, ciekawie wykreowani bohaterowie oraz emocjonalna podróż Agaty sprawiają, że książka trzyma w napięciu do ostatniej strony. Choć Borlik doskonale operuje napięciem i intrygą, nie brakuje mu także wrażliwości na problemy ludzkiej natury. Poprzez historię Agaty i jej relacje z innymi bohaterami, autor dotyka tematów takich jak rodzinne więzi, straty oraz pragnienie sprawiedliwości.

Fabuła jest zawiła, a śledztwo Agaty prowadzone równolegle z tym policyjnym to naprawdę kawał porządnej literatury kryminalnej. Książka jednak nie jest bez was - jej największym mankamentem powieści był dla mnie moment "odklejenia się" od rzeczywistości jednego z bohaterów, co trochę zaburzyło spójność powieści. Gdy sytuacja go przerosła, całkowicie odpłynął, ale wyszło to moim zdaniem średnio, tak jakby autor chciał za dużo i za bardzo.

"Moc obietnic" to nie tylko dobry kryminał, ale też zagłębienie się w ludzką psychikę, metody manipulacji oraz obraz zła w najczystszej postaci. Zachęcam do zagłębienia się w tę historię, która mimo braku znajomości poprzednich tomów, łatwo pozwoliła mi się odnaleźć, a Borlik w pełni zasługuje na uwagę czytelników poszukujących dobrej literatury kryminalnej.

"Moc obietnic" Piotra Borlika to kryminał, który nie tylko wciąga od pierwszych stron, ale również porusza głębsze tematy, dotykając ludzkich emocji i psychiki. Główna bohaterka, była policjantka Agata Stec, stara się ułożyć sobie życie na nowo po odcięciu od dawnych znajomych i walki z nałogiem. To było moje pierwsze spotkanie z piórem autora, więc nie miałam pojęcia na co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdarzało mi się czytać książki, które pomimo niewielu stron zawierały w sobie fascynujące historie, ale nigdy nie spotkałam się z taką, która nie mając nawet 100 stron poruszyła mnie do głębi... Darko Cvijetić zgrabnie łączy w swojej prozie poetycki styl z brutalną rzeczywistością wojny na Bałkanach, kreując opowieść, która porusza do głębi.

Jego narracja rozpoczyna się od przedstawienia życia mieszkańców wieżowca w Prijedorze, miasteczku nazwanym "dziurą w świecie znaną ze zbrodniarzy wojennych, obozów i malarzy". Przywołuje obrazy lat 70. XX wieku, kiedy to życie toczyło się spokojnie, a mieszkańcy wspólnie przeżywali radości i smutki. Jednakże, wraz z wybuchem wojny, ich świat zostaje brutalnie rozdarty. Autor przedstawia przemianę sąsiadów we wrogów, którzy nagle muszą stawić czoła sobie jako uczestnicy konfliktu zbrojnego.

Cvijetić bardzo sprawnie przeplata ze sobą życiorysy bohaterów, tworząc mozaikę ludzkich historii. Ważnym punktem odniesienia jest dla nich winda, która odgrywa główną rolę w sąsiedzkim życiu. Mnogość postaci, wyjątkowo oryginalnie napisana powieść - Cvijetić stworzył coś niesamowitego. Jego sposób pisania jest niemalże poetycki, co dodaje głębi i emocjonalnego ładunku opowieści. Cvijetić nie tylko przedstawia cierpienie matek, żon i dzieci, ale również ukazuje ich prozaiczną codzienność, co sprawia, że czytelnik może się z nimi utożsamić oraz lepiej zrozumieć koszmar, przez który przechodzą.

"Winda Schindlera" zdaje się być małą niepozorną książeczką, ale uwierzcie mi - niesie w sobie ogromne pokłady cierpienia towarzyszącego mieszkańcom czerwonego wieżowca. To nie tylko opowieść o tragicznych wydarzeniach w jednym miejscu, ale również uniwersalne przypomnienie o kosztach wojny i cierpieniu, które niesie za sobą. Gorąco polecam "Windę Schindlera" wszystkim poszukującym literackiego arcydzieła, które poruszy serca i umysły, a jednocześnie skłoni do refleksji nad kondycją ludzkości oraz ceną, jaką płacimy za wojny.

Zdarzało mi się czytać książki, które pomimo niewielu stron zawierały w sobie fascynujące historie, ale nigdy nie spotkałam się z taką, która nie mając nawet 100 stron poruszyła mnie do głębi... Darko Cvijetić zgrabnie łączy w swojej prozie poetycki styl z brutalną rzeczywistością wojny na Bałkanach, kreując opowieść, która porusza do głębi.

Jego narracja rozpoczyna się od...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Annette Chavez Macias w swojej powieści "Duże dziewczyny nie płaczą" zaprosiła mnie do intymnego spotkania z czterema wyjątkowymi kobietami, których życie splata się w skomplikowany i emocjonalny sposób. Ród Garcia jest wręcz stereotypowym przykładem meksykańskiej rodziny od której emanuje miłość, szacunek i chaos. Ich rodzinne spotkania są głośne, pełne śmiechu i wspomnień, co sprawiło, że wielokrotnie mimochodem uśmiechałam się podczas lektury.

Marisol, Erica, Selena i Gracie są kuzynkami, których historie, choć z pozoru różniące się, układają się w jedną spójną opowieść o rodzinie, miłości i przebaczeniu. Głównym spoiwem łączącym te cztery postaci jest mądra i kochająca abuelita, która odgrywa istotną rolę w życiu każdej z nich. Mimo że prababcia pojawia się głównie w tle, jej obecność jest wsparciem i źródłem siły dla bohaterek w trudnych chwilach. Wspominając o welicie kuzynek, nie mogę zapomnieć o chwili, w której do moich oczu napłynęły łzy - "Duże dziewczyny nie płaczą" boleśnie uświadamiła mnie, że czas ciągle płynie i coś, czego najbardziej się boję kiedyś nadejdzie...

Autorka brawurowo przedstawiła bardzo szczere psychologiczne portrety każdej z bohaterek, które mimo rodzinnych podobieństw, nie mogły już bardziej się od siebie różnić. Gdybym miała wybrać jedną z nich jako swoją ulubienicę, to przyrzekam, nie potrafiłabym. Są według mnie doskonałym kwartetem, do tańca i do różańca. Doskonały skład na babski wieczór, na którym tequila leje się strumieniami! "Duże dziewczyny nie płaczą" to nie tylko opowieść o rodzinnych więziach, ale również o sile przyjaźni, przebaczenia i odwagi w pokonywaniu przeszkód. Autorka porusza w swojej powieści ważne tematy, takie jak oczekiwania społeczne wobec kobiet, rasizm czy trudności związane z przemianami życiowymi.

"Duże dziewczyny nie płaczą" to jedna z lepszych powieści obyczajowych, jakie miałam okazję przeczytać od początku roku. Ma w sobie niezwykłą świeżość, czaruje meksykańską kulturą i świetnie wykreowanymi bohaterkami. Zaskakuje i porusza - ta książka szczerze mnie zachwyciła! Mimo że tematyka powieści może być chwilami trudna oraz przytłaczająca, Chavez Macias umiejętnie przeplatała ją z nutą humoru i romansu, co sprawiło, że spędziłam przy niej cudowny czas. Bardzo zachęcam do przeczytania!

Annette Chavez Macias w swojej powieści "Duże dziewczyny nie płaczą" zaprosiła mnie do intymnego spotkania z czterema wyjątkowymi kobietami, których życie splata się w skomplikowany i emocjonalny sposób. Ród Garcia jest wręcz stereotypowym przykładem meksykańskiej rodziny od której emanuje miłość, szacunek i chaos. Ich rodzinne spotkania są głośne, pełne śmiechu i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to