-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05
2024-05
Są osoby, które pisząc o książkach bardziej poruszających emocjonalnie, nadużywają liczby mnogiej odczuć: 'doświadczamy emocji', 'budzą nasze dusze', 'nasze widzenie świata', 'książka zabiera nas', 'uruchamia w nas', 'pozostawia nas'. Jest to tzw. syndrom: 'nazywam się Milijon, bo za miliony kocham i cierpię katusze'. Znaczy nie wiem, czy on rzeczywiście jest tak zwany i czy w ogóle istnieje, ale tak sobie wymyśliłam.
Książka.
Kiedy czytałam ją dziesięć lat temu, zrobiła na mnie duże wrażenie, dzisiaj przyjęłam ją dość krytycznie. Nie chciałabym, żeby moja mama zostawiła mi tak mocne i publiczne świadectwo miłości i umierania. To by było jak taran w serce za każdym razem, kiedy ktoś sięgnie po tę książkę i wzruszy się ogrzewaną na kaloryferze dziecięcą piżamką. Ja sama w takim przypadku wolę cud niepamięci. Ale nie odbieram tej opowieści wartości i ważności. Szczególnie dla osób, które nie odnalazły jeszcze własnych słów na ponazywanie targających nimi lęków i emocji.
Są osoby, które pisząc o książkach bardziej poruszających emocjonalnie, nadużywają liczby mnogiej odczuć: 'doświadczamy emocji', 'budzą nasze dusze', 'nasze widzenie świata', 'książka zabiera nas', 'uruchamia w nas', 'pozostawia nas'. Jest to tzw. syndrom: 'nazywam się Milijon, bo za miliony kocham i cierpię katusze'. Znaczy nie wiem, czy on rzeczywiście jest tak zwany i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05
2024-05
2024-05
Noooo nieee wieeeeem. Napięcie jak przy zbieraniu porzeczek, żadnej psychologicznej ani metafizycznej podbudowy dla tej historii. Ot taka komiksowa etiudka, dzień jak co dzień na amerykańskiej prowincji: nuda, siedzimy, nic się nie dzieje, zabijmy Mery. Po co? Bo jabłko i grzech, tak musi być. Uważam, że ta opowieść nie broni się w formie komiksu, ale kto twierdzi inaczej, niech pierwszy nie rzuca kamieniem...
Noooo nieee wieeeeem. Napięcie jak przy zbieraniu porzeczek, żadnej psychologicznej ani metafizycznej podbudowy dla tej historii. Ot taka komiksowa etiudka, dzień jak co dzień na amerykańskiej prowincji: nuda, siedzimy, nic się nie dzieje, zabijmy Mery. Po co? Bo jabłko i grzech, tak musi być. Uważam, że ta opowieść nie broni się w formie komiksu, ale kto twierdzi inaczej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05
Wstrząsający. Chiny to kraj reżimowy, ale czy w wolnej Polsce, mógłby się już taki reportaż ukazać? O cynicznych lekarzach, politykach i przedsiębiorcach, którzy na pandemii zbili majątki, o szerzących propagandę dziennikarzach, ale też o ludziach heroicznych, którzy mimo lęku i dezorientacji pozostali przy swoich pacjentach i podopiecznych. I o tych, którzy w panice miejsca swojej pracy opuścili. O zamkniętych kościołach, rygorach kowidowego pogrzebu, samotności i rozpaczy kwarantanny. O tysiącach ludzi, którzy tak jak ja, pozwolili zabrać najbliższą osobę do szpitala, żeby po dziesięciu dniach odebrać jej ciało w plastikowym worku, bez możliwości oddania ostatniej posługi ubrania i godnego złożenia do trumny. Niewypowiedziany smutek, rozpacz i tragedia milionów ludzi i już się o tym nie mówi, już się to wypiera. Dlatego należy pisać i czytać takie reportaże, świadectwa, które nie pozwolą o tej krzywdzie zapomnieć. Może kiedyś historycy nazwą te wydarzenia sprawiedliwie - ludobójstwem i wyjaśnią dlaczego musiało do niego dojść.
Wstrząsający. Chiny to kraj reżimowy, ale czy w wolnej Polsce, mógłby się już taki reportaż ukazać? O cynicznych lekarzach, politykach i przedsiębiorcach, którzy na pandemii zbili majątki, o szerzących propagandę dziennikarzach, ale też o ludziach heroicznych, którzy mimo lęku i dezorientacji pozostali przy swoich pacjentach i podopiecznych. I o tych, którzy w panice...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04
Czego uczy nas ta historia? 😉 Że sensem życia jest samo życie. Dobra książka, trochę momentami patetyczna, ale niektórym właśnie przez to się spodoba. Dodaję jeden punkt za zakończenie, które całą opowieść spina ładną klamrą.
Przyjemna, powolna powieść o miłości, poszukiwaniu sensu życia i szansach jakie daje możliwość kolejnych, ale już świadomie rozgrywanych powtórek z przeszłości. W popkulturze nic nowego pod słońcem, ale nie żałuję, że po tę książkę sięgnęłam. Zgrabnie napisana, starannie, ze zrozumieniem i wyczuciem przetłumaczona, nie wyrwie serca z posad żeber, ale dostarczy satysfakcjonującej rozrywki.
Czego uczy nas ta historia? 😉 Że sensem życia jest samo życie. Dobra książka, trochę momentami patetyczna, ale niektórym właśnie przez to się spodoba. Dodaję jeden punkt za zakończenie, które całą opowieść spina ładną klamrą.
Przyjemna, powolna powieść o miłości, poszukiwaniu sensu życia i szansach jakie daje możliwość kolejnych, ale już świadomie rozgrywanych powtórek z...
2024-04
O czym tu gadać, jak nie ma o czym mówić. 'Widząc oczami myśli padające lasy [...] A z każdym precz dodatkiem ich żywicą krwawię.' Takie sezonowe bylepowiasyki nie powinny ukazywać się drukiem. Powinny pozostać w strefie książek elektronicznych. Nie żeby to było bardzo złe, jest nijakie i wtórne. Spodoba się ludziom, ktorym podobają się książki, które już raz czytali. Poprzez reminiscencję.
O czym tu gadać, jak nie ma o czym mówić. 'Widząc oczami myśli padające lasy [...] A z każdym precz dodatkiem ich żywicą krwawię.' Takie sezonowe bylepowiasyki nie powinny ukazywać się drukiem. Powinny pozostać w strefie książek elektronicznych. Nie żeby to było bardzo złe, jest nijakie i wtórne. Spodoba się ludziom, ktorym podobają się książki, które już raz czytali....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04
Ujawnia się arcydemon Zenon i dzieją się rzeczy.
Ujawnia się arcydemon Zenon i dzieją się rzeczy.
Pokaż mimo to2024-04
Szuru ruru! Demony, golizna, dużo scen walki i wyrazów dźwiękonaśladowczych. Komiks retro, jak stare Mastertony, bardziej śmieszy niż straszy. Ale jeśli ktoś lubi czytelnicze eksperymenty i chce pomiziać się z konwencją, może się o taką książkę potknąć.
Szuru ruru! Demony, golizna, dużo scen walki i wyrazów dźwiękonaśladowczych. Komiks retro, jak stare Mastertony, bardziej śmieszy niż straszy. Ale jeśli ktoś lubi czytelnicze eksperymenty i chce pomiziać się z konwencją, może się o taką książkę potknąć.
Pokaż mimo to2024-04
2024-04
Czego uczy nas ta historia? Że lepiej być ładnym niż brzydkim i nie pomoże malowidło, kiedy panna jak straszydło.
Smutna historia. Tragiczna i szalona. Z takim skrótem fabularnym na koniec, że zgubiłam wątek i nie bylam pewna jak to się właściwie skończyło.
Trochę na siłę pogłębiana drama, ale momentami szczerze poruszająca. Mimo ostrej, bardzo dynamicznej, wręcz histerycznej kreski, dobrze się czytało.
Czego uczy nas ta historia? Że lepiej być ładnym niż brzydkim i nie pomoże malowidło, kiedy panna jak straszydło.
Smutna historia. Tragiczna i szalona. Z takim skrótem fabularnym na koniec, że zgubiłam wątek i nie bylam pewna jak to się właściwie skończyło.
Trochę na siłę pogłębiana drama, ale momentami szczerze poruszająca. Mimo ostrej, bardzo dynamicznej, wręcz...
2024-04
Świetna jest ta historia. Oczywiście mam całą serię, ale nie ma sensu wrzucać tu każdego zeszytu.
Odkryłam dla siebie ciekawą księgarnię pt. Gildia. Oraz upatrzyłam biorące miejsce na żebry, bo jeśli zagustuję jeszcze w mangach, za jakiś czas widzę się w gildii bezdomnych.
Mamy tu taki trochę horror psychologiczny wijący się wokół pytania: piękne ciało jest przekleństwem czy darem? Odpowiadając serio na tak postawione pytanie można ugrzęznąć w do plus nieskończoności banale, szczególnie jeśli jest się osobą, której los urodą nie przeklął, ale temat podany w formie wymuszającej myślowe skróty, jest dość poruszający.
Jeśli ktoś chciałby spróbować w mangi, ale woli uniknąć przesłodzonego infantylizmu i historii dla bardzo dorosłych dorosłych to polecam.
Świetna jest ta historia. Oczywiście mam całą serię, ale nie ma sensu wrzucać tu każdego zeszytu.
Odkryłam dla siebie ciekawą księgarnię pt. Gildia. Oraz upatrzyłam biorące miejsce na żebry, bo jeśli zagustuję jeszcze w mangach, za jakiś czas widzę się w gildii bezdomnych.
Mamy tu taki trochę horror psychologiczny wijący się wokół pytania: piękne ciało jest przekleństwem...
2024-04
2024-04
Pierwszy raz czytałam tę książkę z dziesięć lat temu i zapamiętałam jako prześmieszną. Dzisiaj uważam ją za wystarczająco zabawną, żeby umiliła mi przymusowo leniwą niedzielę. Humor sytuacyjny, bez silenia się na nachalne wygibasy dowcipasy, gdzie żart autor rozrysowuje czytelnikowi na grafie.
Pierwszy raz czytałam tę książkę z dziesięć lat temu i zapamiętałam jako prześmieszną. Dzisiaj uważam ją za wystarczająco zabawną, żeby umiliła mi przymusowo leniwą niedzielę. Humor sytuacyjny, bez silenia się na nachalne wygibasy dowcipasy, gdzie żart autor rozrysowuje czytelnikowi na grafie.
Pokaż mimo to
Urocze. Jak dobrze, że normą jest jednak tradycyjne tłumaczenie i Ania pozostała na Zielonym Wzgórzu, a nie na pretensjonalnych i niezrozumiałych Zielonych Szczytach. Przeczytałam całą serię w nowym tłumaczeniu i jego dosłowność i suchość bardzo Ani nie służy.
A ten komiks podsunęłabym dziecku w wieku ciut przedaniowym. Jest słodki, w poetyce zachęcającej do poznania całej historii i ułatwiający jej zrozumienie. Podsunęłam też sobie, ale mój umysł, jeśli chodzi o estetykę obrazkową to też dzieciak. Lubi, kiedy coś jest ładne po prostu i bez wysiłku, a ta książeczka właśnie taka jest.
Urocze. Jak dobrze, że normą jest jednak tradycyjne tłumaczenie i Ania pozostała na Zielonym Wzgórzu, a nie na pretensjonalnych i niezrozumiałych Zielonych Szczytach. Przeczytałam całą serię w nowym tłumaczeniu i jego dosłowność i suchość bardzo Ani nie służy.
więcej Pokaż mimo toA ten komiks podsunęłabym dziecku w wieku ciut przedaniowym. Jest słodki, w poetyce zachęcającej do poznania całej...